facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Bo do tanga trzeba dwojga

Dwa to sztuka o Niej i o Nim. Tyle że pomnożona przez x przypadków. W przedstawieniu bowiem postacie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Widz dostaje szansę przyjrzenia się z bliska historiom miłosnym par zmagających się z problemami, cieszących się wspólnym szczęściem, kłócących się, flirtujących. Po prostu mierzących się z życiem takim, jakie ono jest. To wszystko w sprzyjającej zwierzeniom barowej atmosferze.

Aktorów jest dwoje. Ona i On, czyli Grażyna Bułka i Mirosław Neinert. W milionie odsłon. Raz jako para zajadająca się czipsikami przed ekranem telewizora, raz jako właściciele lokalu sprzeczający się o biznes, a jeszcze innym razem jako typowi Karynka i Seba, tylko trochę podstarzali. Można by długo wymieniać. Spektakl jest wyjątkowo dynamiczny. Zwolennicy historii skupiających się na kilku głównych postaciach mogą poczuć się zagubieni. Z drugiej strony pozwala to na spojrzenie na tak oklepany temat jak miłość z wielorakiej perspektywy. Przewijające się postacie należą do odmiennych klas społecznych, są w różnym wieku, mają inne ambicje i marzenia. Powody, dla których byli, są lub będą w związkach, są rozmaite.

Po przedstawieniu aktorzy dostali owacje na stojąco. Zasłużenie. Kto bywa w Korezie, wie, że gra aktorska jest tam na najwyższym poziomie. Kto nie był – ma szansę się przekonać. Dwa jest świetną ku temu okazją. Jak wyznał Neinert, sztuka Jima Cartwrighta jest dla niego i dla jego scenicznej partnerki wyzwaniem. Ale – pozostając w klimacie utworu – skoro takiego piwa sobie nawarzyli, to teraz muszą je wypić. Robią to duszkiem. Zmęczenie jest im obce. A przecież co chwilę muszą wcielać się w inną postać. Nie tylko co rusz zmieniać sposób gry, ale przeobrażać całych siebie. Istna rewia mody.

Oprócz świetnej gry warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy charakterystycznej dla Teatru Korez – interakcji z widzami. Wybranie miejsca na widowni w pierwszym rzędzie to proszenie się o angaż w spektaklu. Stanowi to integralną część przedstawienia i czyni każdy występ niepowtarzalnym. Nie mogę nie napomknąć o reakcji aktorów w odpowiedzi na to, że jeden ze spektatorów na chwilę opuścił salę. Akurat odgrywali oni parę czipsomaniaków, więc postanowili uciekiniera jednym czipsikiem poczęstować.

Akcja toczy się w barze. Postaciami przewijającymi się przez całą sztukę są jego właściciele, a do przybytku wpadają na piwo i zwierzenia coraz to nowi goście. Jesteśmy świadkami ich rozterek, kłótni, zgód, momentów triumfu i upokorzenia. Mamy okazję zobaczyć w nich cząstkę siebie. I zadecydować – czy to jestem ten ja, jakim chcę być?

Scenografia jest bardzo skromna. Stół, dwa krzesła, szafa grająca, neon. Rekwizyty ograniczone są do minimum. Dla mnie za skromnie. Brakowało mi charakterystycznego dla tego typu miejsc klimatu. Lady, nalewaka do piwa, kufli, kolorowych butelek w różnych wymyślnych kształtach zawierających alkohol z całego świata. Wszystkiego tego, co świadczy o tym, że jesteś w barze, a nie w kawiarni. Jednak przepych otoczenia mógłby utrudnić skupienie się na historii i emocjach, z którymi widz musi się zmierzyć.

Tych historii i emocji jest cała gama. Od śmiechu do płaczu. W tym płaczu ze śmiechu. Dwa jest sztuką, która nie da Wam wyboru. Zmusi Was do ponownego przemyślenia tego, co sądzicie o związkach. Dlaczego w nich byliście, jesteście, a może będziecie.

Koniec końców w tym wszystkim chodzi o miłość. Dzieloną na dwa.

 

 

Tekst: Alicja Przybyło

Post dodany: 21 stycznia 2019

Tagi dla tego posta:

Alicja Przybyło   kultura   recenzja   recenzja spektaklu   spektakl   teatr   Teatr Korez  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno