facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Student w Operze

Nierzadko słyszy się, że opera to gatunek przeszłości. Powstała w końcu ponad 400 lat temu! Może wydawać się, że jest rozrywką zbyt poważną i przestarzałą by trafić w studencki gust. Teatr Zagłębia wychodzi naprzeciw tym stereotypom, proponując nam zupełnie nową, uwspółcześnioną wersję pierwszej, angielskiej, barokowej opery.


Po raz pierwszy wystawiona została w 1689 r. w Londynie. Na Śląsku na afiszach od 9 kwietnia 2019. Dydona i Eneasz Henry’ego Purcella przywołuje na myśl antyczny mit. Już po samym tytule spodziewamy się klasycznego przedstawienia tragicznej historii miłosnej Wergiliusza. Nic bardziej mylnego! Chociaż w spektaklu w reżyserii Jacka Jabrzyka nawet mało wytrawny widz jest w stanie rozpoznać tytułowe postaci: mityczną królową Kartaginy, Dydonę oraz uciekającego spod Troi po przegranej bitwie Eneasza, to wszystko inne: interpretacja libretta, scenografia, charakteryzacja, a nawet muzyka, stanowią niemałe zaskoczenie. W tej współczesnej wersji, przygotowanej we współpracy z Akademią Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, losy Dydony i Eneasza przedstawiono w obecnych, znanych nam realiach społeczno-politycznych. Ta nakładająca się na mitologiczną historię teraźniejszość nie narzuca się nam, kreując subtelny i tragiczny klimat. Klimat podkreślany delikatnymi brzmieniami kameralnej orkiestry, tworzącej atmosferę wyciszenia i spokoju, ale także przypominającej nam, ubogie w środki artystyczne, antyczne przedstawienia teatralne. Uboga jest też scenografia, ubogie kostiumy, tak jak i ubogie są snujące się smutno po scenie postaci. Nie bez powodu, gdyż aranżacja Jacka Jabrzyka przenieść ma nas do obozu uchodźców znajdującego się w jednym z europejskich państw. Spektakl odbiega tematyką od historii miłosnej. Porusza problemy współczesnego świata: kryzys migracyjny oraz obojętność, niechęć czy nawet brutalność wobec ludzi szukających azylu w Europie. Szare kostiumy towarzyszek Dydony kontrastują z wieczorowymi sukniami przywódczyń wysoko rozwiniętych mocarstw. Widzimy w nich współczesne wcielenia wiedźm z pierwowzoru opery Purcella, które w nowoczesnym spektaklu ponownie próbują zaszkodzić głównym bohaterom, tym razem jednak poprzez bierność i próbę zatuszowania problemu. Mimo przesycenia symboliką spektakl utrzymany jest w skromnej, kameralnej i surowej formie. Dzięki temu nieobeznany z operą widz otrzymuje możliwość oswojenia się z tą formą sztuki i zapoznania się z nią w uproszczonej postaci. Postać ta pozwala nam na refleksję. Mamy szansę skupienia się nie tylko na partiach śpiewanych, ale także, poprzez obserwowanie choreografii, najsubtelniejszych ruchów aktorów, scenografii i charakteryzacji, odkrycia symboliki, której istnienia się nie spodziewaliśmy. A zatem opera wcale nie musi być nudna. Każdy widz, niezależnie od grupy wiekowej, może, szczególnie z tej proponowanej przez Jacka Jabrzyka, wyjść z własną, odmienną refleksją. Jest to wciąż gatunek wymagający i refleksja ta przychodzi po zastanowieniu trwającym zdecydowanie dłużej niż ułamki sekund do jakich przyzwyczaiły nas inne formy rozrywki. Niemniej jednak Dydona i Eneasz to widowisko warte znalezienia się w studenckim terminarzu, przede wszystkim ze względu na tematykę, jaką porusza. Tematykę ucieczki przed wojną i poszukiwania lepszego jutra. W opisie spektaklu czytamy: „Choć dzisiaj zmienił się kierunek migracji, istota wędrówki do pozbawionego zagrożeń, lepszego do życia miejsca pozostała ta sama”. Warto dla tej refleksji podarować sobie godzinę wyciszenia w Teatrze Zagłębia. Godzinę, na którą przeniesiemy się do innego świata. A może właśnie naszego świata, którego nie dostrzegamy?


Tekst: Aleksandra Lewandowska

Post dodany: 26 lipca 2019

Tagi dla tego posta:

Aleksandra Lewandowska   opera   recenzja   recenzja spektaklu   spektakl   Teatr Zagłębia  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno