facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Miłosne preludium

To pierwsze spotkanie, o którym od tak dawna marzyłeś, przez które nie mogłeś jeść, nie mogłeś spać, dniami i nocami układałeś w głowie perfekcyjny scenariusz, a kiedy ono wreszcie nadeszło, trzęsą Ci się ręce i język staje kołkiem w gardle. Patrzysz wtedy w stronę osoby siedzącej obok, myśląc, że na razie jest tylko jedną z wielu, podobną do stu tysięcy innych, ale już niedługo może być dla Ciebie jedyną na świecie. Więc przełamujesz się i zaczynasz rozmowę…

Miłość – zarazem najbardziej fascynujący, jak i najbardziej oklepany temat przewijający się przez wieki. Skoro mówi się, że Ziemia krąży wokół Słońca, ja zaryzykuję tezę, że ludzkie istnienie obraca się wokół zakochania. W sidła namiętności wpadali wielcy filozofowie, uczeni, artyści… Dziś księgarniane półki uginają się od poradników typu „Jak być szczęśliwym w związku”, choć wcale nie musimy ich kupować, by obeznać się z tajemną wiedzą – wystarczy przeszukać internet. Nic w tym dziwnego, przecież miłość w rankingu naszych wartości stawiana jest na samym szczycie. Zastanawia mnie tylko, dlaczego wszyscy próbujemy czytać książkę od środka zamiast skupić się na jej początku. Jak mawiał chiński filozof Laozi, nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku, który jest nie mniej ważny niż dalsza wędrówka. W tym przypadku – od randki.

Porozmawiamy?
Był lipcowy, burzowy dzień. Przechadzałeś się ulicami Katowic, kiedy z nieba zaczęły kapać krople – najpierw rzadko, a potem coraz częściej uderzające o Twój parasol. Po drugiej stronie ulicy dostrzegłeś przemokniętą dziewczynę, której właśnie autobus uciekł sprzed nosa. Coś Cię tchnęło. Zbliżyłeś się do niej i bez słowa ochroniłeś jej blade czoło przed kolejnym atakiem deszczu. A ona odwdzięczyła Ci się uśmiechem…
Gratulacje, właśnie trafiła Cię strzała Kupidyna! Historia rodem z miłosnych powieści; zanim jednak staniecie się drugimi Romeem i Julią, musisz przejść czas próby, czyli randki. Doktor Konrad Maj podczas jednego z prowadzonych wykładów stwierdził, że nasze pierwsze spotkania mają wiele wspólnego z… rozmową kwalifikacyjną. Porównanie dość niezgrabne, ale trafne. Wspólnym celem obu jest poznanie kandydata, by móc określić jego potencjał na stanowisko pracownika/partnera – a do tego najlepszy wydaje się dialog. W rezultacie początkowo umawiamy się na spacer, kawę, kolację, wybieramy miejsca, gdzie bylibyśmy sami i gdzie spokojnie moglibyśmy porozmawiać. A czego szukamy w tym potoku słów? Przede wszystkim – podobieństw. Z pewnością pamiętacie ekscytację, gdy, powiedziawszy o czymś swojemu wybrankowi, w odpowiedzi usłyszeliście: „Ja też!”. Albo przypominacie sobie nieskończone nocne dyskusje na tematy pasjonujące Was oboje. Pojawiała się wtedy nadzieja, że oto wreszcie odnaleźliście drugą połowę jabłka. Według popularnej teorii atrakcyjności największą sympatią darzymy osoby, z którymi mamy „wspólny język”. Choć mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, to po okresie wspólnej fascynacji związek dwóch różnych ludzi szybko się wypala. Jak tłumaczy doktor psychologii z Uniwersytetu Śląskiego Marta Stasiła-Sieradzka: − Burzliwe romanse opierają się na przeciwieństwach, dlatego że coś innego wydaje nam się atrakcyjne, przykuwa naszą uwagę. Jednak w dłuższej perspektywie następuje poszukiwanie podobieństw. Są pewne rdzenne elementy, które muszą zostać uwspólnione, np. kwestia opieki nad dziećmi, bo jeśli tego nie ma, w związku pojawiają się konflikty trudne do rozwiązania.
Czasem jednak popadamy w swoistą pułapkę i szukamy kogoś wręcz bliźniaczego.
– Zdarzają się takie historie, że świetną parę tworzą osoby różniące się w powierzchowny sposób – on może słuchać muzyki heavymetalowej, ona chodzić na koncerty do filharmonii. Natomiast z punktu widzenia postaw czy życiowych priorytetów okazują się bardzo do siebie podobne – dodaje doktor Stasiła-Sieradzka.
Weryfikacji podlegają także cechy mogące świadczyć o tym, że będziemy dobrymi partnerami. Niejedna dziewczyna sprawdzała troskliwość chłopaka, poddając go próbie, czy jeśli zacznie pocierać dłońmi o ramiona, to zarzuci on na nie swój sweter. Okazuje się, że po części dzielimy z innymi poglądy na temat ideału partnera. Tutaj odwołam się do mało romantycznej koncepcji ewolucyjnej, która utrzymuje, że wiążemy się ze sobą, by w przyszłości spłodzić i wychować zdrowe potomstwo. Dla panów prognostykiem takiego rozwoju wypadków jest uroda partnerki (patrz: urodzi mi śliczne, krzepkie brzdące) i opiekuńczość (to znaczy: właściwie się nimi zajmie). Z kolei panie poszukują kogoś zaradnego, ambitnego (czytaj: zapewni odpowiednie warunki, bym mogła wychować dzieci) czy troskliwego (czyli: nie zostawi mnie, gdy urodzę).
To, jak istotny jest dialog podczas pierwszych spotkań, pokazał eksperyment Arthura Arona. Zaproszeni przez niego badani odgrywali w laboratorium symulację randki zgodnie z ustalonym scenariuszem. Najpierw odpowiadali wzajemnie na listę pytań, potem patrzyli sobie w oczy. Tyle wystarczyło, by dla jednej z par tak beznamiętny (tylko pozornie!) czas skończył się ślubem. Nie bagatelizujmy więc rozmów, poznawajmy się!

Do zakochania jeden krok…
Czy zatem randka to dwoje ludzi naprzeciwko siebie, a między nimi tematy odbijane niczym piłeczka pingpongowa? Może i by tak było, gdybyśmy nie mieli uczuć. Choć z zewnątrz miłosne spotkania przybierają sztywny obraz wymiany poglądów, pod warstwą tych słów kipią emocje, które da się odczytać z naszych ruchów.
Wcielmy się w rolę obserwatora i dzisiejszą kolację zjedzmy w restauracji. Rozsiadamy się, do ręki bierzemy menu. Znad jego górnej krawędzi roztacza się doskonały widok na stolik obok. Patrzymy, jak młody dżentelmen odsuwa krzesło swej wybrance, a potem sam zajmuje miejsce. W miarę upływu minut ona coraz częściej się uśmiecha, unosi brwi i spod lekko przymkniętych powiek łowi jego wzrok. Zaczyna się zabawa włosami, dotykanie twarzy lub szyi, zadzieranie głowy do góry. On siedzi wyprostowany, starając się dodać sobie kilka centymetrów, wciąga brzuch, pręży ciało. Dociera do nas ton jego głosu – miękki, łagodny, przerywany od czasu do czasu jej śmiechem.
Randka trwa. Oboje pochylają się ku sobie, zmniejszają dystans. Ich spojrzenia stają się bardziej intensywne, dłuższe, rzadko już przerywane chwilą na poprawienie okularów czy ubrania. Prawie stykają się rękami, nagle ona niepostrzeżenie muska jego dłoń, on odwdzięcza się podobnym gestem. Dzieje się rzecz niespodziewana – gdy ona sięga po kieliszek, on również; gdy on się uśmiecha, ona także.
Właśnie zostaliśmy świadkami klasycznego flirtu, którego poszczególne etapy opisał etnolog Irenäus Eibl-Eibesfeldt. Za pomocą ukrytej kamery udowodnił on, że początki naszych relacji wyglądają niemal identycznie – nieważne, czy zachowanie par oglądalibyśmy w Paryżu czy w Honolulu. Wynika z nich ciekawa prawidłowość: choć rolę inicjowania miłosnych gierek często przypisują sobie mężczyźni, nauka oddaje pałeczkę kobietom. Panowie przejmują ster dopiero, gdy statek już jest na morzu.
Zapłaciwszy za posiłek, oboje wychodzą z restauracji. Spotkanie dobiegło końca… czy aby na pewno? Czyż nie teraz odtwarzają je w pamięci niczym zdartą płytę, czują na sobie tamten płomienny dotyk, słyszą swe szepty? My możemy być pewni, że tak naprawdę randka dopiero się rozpoczęła. Będąc w samym środku burzy hormonów, wrócą po więcej doznań. Fenyloetyloamina skutecznie wzbudzi w nich euforię, luliberyna – pociąg cielesny. Po każdej rozłące ich szlaki nerwowe ponownie zaczną się rozpalać, by potem wygasnąć i wzbudzić głód kolejnego wspólnego dnia. Nie bez kozery miłość nazywamy narkotykiem…
Niestety, nie zawsze randki kończą się motylami w brzuchu. Jednak zamiast traktować je jako porażkę, powinniśmy być z nich zadowoleni. Brzmi to absurdalnie, ale każde nieudane spotkanie jest tak naprawdę udane, bo już na wstępie uświadamiamy sobie, że między nami nic się nie zapali. Dzięki temu zaoszczędzamy czas i siłę na poszukiwanie tego jedynego.
A co w sytuacji, gdy mamy mieszane uczucia? Cóż, warto dać sobie szansę, a być może przemieni się ona w miłość. Bo nic nie sprawia takich niespodzianek jak czas.


Źródła:
M. Stasiła-Sieradzka, A. Sokół-Siedlińska: Psychologia (nie)codzienna;
K. Maj: Psychologia randki (www.youtube.com/watch?v=DzGtUVwpXf8).


Tekst: Katarzyna Smutek
Zdjęcie: Sofia Vetriak

Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (październik/listopad 2019).

Post dodany: 28 stycznia 2020

Tagi dla tego posta:

Katarzyna Smutek   miłość   Psychologia   Psychologia miłości  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno