facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Kiedy nauka kieruje twoim losem

Dynamit Alfreda Nobla, synteza jądrowa Marka Oliphanta, Cyklon B Fritza Habera – wielkie odkrycia wielkich naukowców, które ludzkość zamieniła w broń wymierzoną przeciwko sobie. Te przykłady wystarczą, by dostrzec, jaką moc posiadła nauka i jak łatwo można w niewłaściwy sposób wykorzystać jej wyniki. Przed konsekwencjami badań nie uchroniła się również psychologia.

A wszystko zaczęło się niewinnie. W 1869 roku urzeczony pracami Karola Darwina (skądinąd swojego kuzyna) pewien dżentelmen o nazwisku Francis Galton prześledził drzewa rodowe osób wybitnych i natknął się na ciekawą prawidłowość – większość pochodziła z tych samych linii genealogicznych. Galton wysnuł więc wniosek, że geniusz, podobnie jak kolor oczu lub karnację, dziedziczymy. Na tym jednak nie poprzestał. Stwierdził, że potencjał ludzkości można zatem rozwinąć, łącząc w pary osoby o ponadprzeciętnych zdolnościach, tak by przekazywały swoje zalety dalszym pokoleniom.
Tym sposobem powstała eugenika – system poglądów o możliwościach doskonalenia cech dziedzicznych ludzi. Wprowadzając ten termin, Galton nie przypuszczał, że niebawem skutki wdrażania jego pomysłu przerosną najśmielsze oczekiwania, a ruchy eugeniczne doprowadzą do dyskryminacji kultur i słabszych jednostek. Wątpię też, czy przypuszczał, w jakim stopniu jego założenie dotyczące dziedziczności inteligencji zadecyduje o losach tysięcy.

Po pierwsze – Henry Goddard i Robert Yerkes
Ci dwaj amerykańscy psycholodzy, a co ważniejsze – zwolennicy eugeniki – prowadzili działalność naukową w okresie gorących debat publicznych o masowym napływie imigrantów do brzegów USA. Nic dziwnego więc, że Goddard i Yerkes skierowali swoje zainteresowania badawcze ku tej tematyce. Ich przeświadczenie o dziedziczności inteligencji, a tym samym jej niezmienności, pozwoliło na użycie testów do diagnozy różnic międzykulturowych. Formułując jednak pochopne wnioski, dołożyli cegiełkę do rosnącego muru niechęci, jaki odgradzał przedstawicieli innych nacji od mieszkańców Stanów.
Badanie zdolności umysłowych u imigrantów rozpoczął Goddard. Przy wykorzystaniu zaadaptowanej przez siebie Skali Inteligencji Bineta wyliczył, że aż 87% Rosjan, 83% Żydów, 80% Węgrów i 79% Włochów przybyłych do USA to… osoby opóźnione w rozwoju umysłowym.
W kilka lat po Goddardzie przyszedł Yerkes, a w zasadzie najpierw przyszła I wojna światowa i konieczność selekcji rekrutów. Zadaniem zespołu psychologów pod przewodnictwem Yerkesa było opracowanie testów rekrutacyjnych, a następnie poddanie im kandydatów do armii. W wyniku prac powstały Army Alfa dla osób piśmiennych i znających język angielski oraz Army Beta w postaci obrazków, przeznaczony dla analfabetów oraz imigrantów.
Choć pierwotny cel był zgoła inny, dokonano porównań między grupami narodowościowymi. Rezultaty ponownie szokowały – najniższą inteligencją wykazywały się osoby czarnoskóre oraz rekruci z krajów słowiańskich i południowoeuropejskich, a najwyższą – oczywiście rodowici mieszkańcy USA.
Mając solidne dowody przemawiające na niekorzyść innych nacji, Yerkes nie powstrzymał się od komentarza: „Należałoby powiedzieć, że ktokolwiek pragnie wysokich podatków, przytułków, wzrastającej liczby szkół dla upośledzonych […], powinien wszelkimi środkami doprowadzić do nieograniczonej i nieselektywnej imigracji”.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. W oparciu o badania Goddarda i Yerkesa Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił Ustawę Imigracyjną, wprowadzając przepisy drastycznie redukujące ilość przyjmowanych imigrantów. Resztę odsyłano z powrotem do Europy, która niebawem zapłonęła nowym konfliktem zbrojnym…
Istnieją jednak poważniejsze konsekwencje. Wkrótce bowiem pomiar zdolności umysłowych wykorzystano jako podstawę do masowej sterylizacji ludzi w imię poprawy kondycji społecznej. To wynik testu decydował, kto może mieć dzieci, a kogo tej szansy należy pozbawić. Tylko do 1940 roku zabiegom sterylizacyjnym poddano prawie 36 tysięcy kompletnie tego nieświadomych obywateli USA. Znany w historii jest przykład Doris Buck Figgins, która miała przejść operację wyrostka, a zamiast niego wycięto jej marzenia o potomstwie.

Po drugie – Cyril Burt
W skrócie – uznany specjalista, który okazał się oszustem, a którego skutki badań znów odmieniły niejedno życie…
Cyril Burt był pierwszym psychologiem z nadanym szlachectwem, poza tym kierownikiem katedry na uniwersytecie w Londynie i posiadaczem prestiżowej nagrody od Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Wszystko za sprawą wielokrotnych badań nad bliźniętami, dzięki którym potwierdził poglądy Galtona dotyczące dziedziczności geniuszu.
Do pewnego momentu nikt nie wysuwał podejrzeń wobec kompetencji Burta. Dopiero w 1966 roku zapaliła się pierwsza lampka kontrolna. W rezultacie kolejnych prac naukowych nad bliźniętami, Burt uzyskał nienaturalnie wysokie zależności między inteligencją a zajmowaną pozycją społeczną, co budziło wątpliwości. Koledzy po fachu zaczęli zadawać niewygodne pytania, jednak badacz skutecznie odsyłał ich do mało dostępnej dokumentacji.
Sprawa ucichła, a przynajmniej do śmierci Burta. Potem zainteresował się nią Leon Kamin, psycholog z Uniwersytetu w Princeton, który przeanalizował artykuły uczonego i dostrzegł w nich wiele sprzeczności. Ostatecznie pogrążyły Burta wyniki badań powtarzające się z dokładnością do… trzeciego miejsca po przecinku! Wtedy Kamin ogłosił, że fabrykował je już od 1909 roku i nazwał go wprost – oszustem. A kiedy w 1976 roku za sprawą Olivera Gillie odkryto, że dwie współautorki artykułów Burta nigdy nie istniały, angielski psycholog oficjalnie stracił swój status naukowca.
Skoro działalność Cyrila Burta okazała się fałszerstwem, co należało zrobić z zaproponowanym przez niego systemem klasyfikacji do szkół? W końcu Sprawdzian 11,5 diagnozujący inteligencję u 11-letnich uczniów już od wielu lat decydował o ich dalszych losach edukacyjnych. Z niskim wynikiem trafiało się do gorszej szkoły, a z gorszej szkoły na uniwersytet nie było szans się dostać. Możliwe, że pomysł Burta zdusił wiele talentów jeszcze w zarodku, a przynajmniej skierował los wielu na inne tory.

Pozostaje pytanie – dlaczego?
W psychologii o niczym nie można twierdzić z całkowitą pewnością. W obliczu rozwoju wiedzy, przyjmuje się, że inteligencja nie jest zależna jedynie od genów, ale także w dużej mierze od środowiska, w jakim się wychowujemy. Nawet najzdolniejsze dziecko nie wykorzysta swojego potencjału, jeśli nie da się mu na to szansy. I w drugą stronę – nawet osoby z niższym poziomem inteligencji mogą go podwyższyć przy sprzyjających warunkach. Więc podstawowa teza, o którą oparte były zastosowania badań – upadła.
Trzeba też pamiętać, że sam wynik w teście niewiele mówi o prawdziwej inteligencji, bo samo narzędzie nigdy nie mierzy dokładnie. Wszystko zależy choćby od skonstruowania pytań czy samopoczucia i koncentracji osób badanych. Wycieńczeni podróżą, niepewni co do swojego losu, wrzuceni w obcą kulturę imigranci nie mogli wykonać zadań na miarę swoich możliwości.
Inną kwestią jest nastawienie do rezultatów oraz kontekst społeczny. Goddard i Yerkes byli zwolennikami eugeniki, wielu ślepo wierzyło w mądrość Burta, a czas, gdy ukazywały się badania, nie sprzyjał tolerancji. Jak mówi doktor psychologii z Uniwersytetu Śląskiego Agnieszka Skorupa:
„Nie sam fakt, że ktoś dostaje niższy lub wyższy wynik w teście, ale ich ocena prowadzi do dyskryminacji. Niektóre typy wyników »opłacało się« historycznie rozumieć tak a nie inaczej ze względu, przykładowo, na obawę przed zalewem Stanów Zjednoczonych przez obce nacje. Wystąpienie lęku społecznego sprzyja zakrzywionej interpretacji, poza tym badacze byli zaangażowani ideologicznie. Jeśli chce się wprowadzać jakieś idee, to jest się wobec nich mniej krytycznym”.
Jednak wariantów odpowiedzi na pytanie „dlaczego?” pewnie znalazłoby się więcej. Bo psychologia nie jest zwyczajną nauką. Z jej popularnego powiedzenia „to zależy” można się śmiać, ale można też dostrzec, że nic nie jest proste, a uwarunkowań jednego stanu rzeczy istnieje wiele. Ze strony psychologów potrzeba ogromnej refleksji, aby je zidentyfikować, aby nie krzywdzić. Dlatego ciemna karta w historii psychologii to nie powód do wstydu, ale próba – czy nauczyliśmy się czegoś na własnych błędach.

Źródła:
T. Witkowski: Zakazana psychologia;
J. Strelau: Różnice indywidualne.


Tekst: Katarzyna Smutek

Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (maj/czerwiec 2019).

Post dodany: 13 sierpnia 2019

Tagi dla tego posta:

Katarzyna Smutek   Psychologia  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno