facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Dwunastu gniewnych ludzi, czyli kilka słów o krytycznym myśleniu

Data 12 grudnia 2019 r. zapisze się na kartach historii Teatru Miejskiego w Gliwicach. To właśnie wtedy miała miejsce premiera Dwunastu gniewnych ludzi w reżyserii Adama Sajnuka. Czy spektakl teatralny, oparty na tym samym scenariuszu Reginalda Rose’a, co kultowy film z 1957 r., nakręcony przez Sidney’a Lumeta, może być ciekawy?

Fabuła spektaklu nie odbiega od wersji filmowej. Dwunastu przysięgłych dyskutuje o tym, jaki wyrok wydać w procesie sądowym. Sprawa dotyczy chłopca, który według wszystkich wykazanych faktów, zabił swojego ojca. Jedenastu przysięgłych jest przekonanych o winie oskarżonego, jednak pozostały zaprzysiężony głosuje przeciw, ponieważ jak sam mówi: „ma uzasadnione wątpliwości i nie wie, nie ma pewności”. Właśnie tak otwiera debatę nad tym, czy możliwe jest, że to nie chłopiec zabił ojca. Obserwujemy więc na scenie powstawanie dwóch opozycji, które toczą ze sobą spór, rzucając kolejnymi argumentami, by przekonać pozostałych do swojej (jak się później może wydawać – własnej) racji.

Pierwszą rzeczą, która – moim zdaniem – jest fenomenalna w spektaklu Dwunastu gniewnych ludzi, to jego interesująca prostota. Stworzyć widowisko, opierające się głównie na dialogach, które nie ma zaskakujących efektów specjalnych, ze stałą obsadą aktorów, niezmienianą scenografią, a które mimo to wciąga, ciekawi i buduje napięcie, to prawdziwy kunszt reżyserski i aktorski. Oczywiście nie można zapomnieć o muzyce. Ubarwiała ona całość przedstawienia i sprawiała, że akcja, dziejąca się na scenie, nie była monotonna. Perkusiści, bijąc w bębny po obu stronach sceny, nadawali dynamikę, budowali napięcie zmiennymi tonami instrumentów oraz uspokajali widza delikatnymi melodyjkami, kiedy akcja spektaklu hałaśliwie wrzała.

Zbudowanie takiego prostego obrazu, który jednocześnie byłby bardzo ciekawy i trzymał w napięciu, nie byłoby możliwe bez znakomitych aktorów. Kiedy popatrzę na swoje poprzednie recenzje teatralne, to dostrzegam, że w każdej z nich chwalę umiejętności aktorskie. Jednak tutaj szczególnie nisko chcę się pochylić wszystkim występującym osobom. Każda z nich zrealizowała swoje zadanie – wykreowała postać, weszła w nią całkowicie. Oglądając spektakl, można mieć wrażenie, że reżyser idealnie dobrał aktorów do ich ról. Choleryka wsadził w postać choleryka, logicznego neurotyka – w zakompleksioną osobę, która całe życie trzyma się kurczowo logicznego myślenia, typowego kibola – w dresa, który się wkurza, bo musi kolejny raz odegrać swoją rolę w czasie, gdy gra jego ulubiona drużyna. Naprawdę można odczuć, że te teatralne role w gruncie rzeczy pokazują prawdziwą osobę, która nauczyła się tekstu i gra na scenie samego siebie. Pod względem gry aktorskiej, to jeden z najwybitniejszych spektakli, jaki widziałem (a trochę ich było). A pan Arab grany przez Błażeja Wójcika? A starszy pan grany przez Stanisława Brudnego? Musiałbym poświęcić osobny artykuł, by wymienić wszystkie drobiazgi, wpływające na poziom ich aktorskich umiejętności.

Jednak nie kwestia walorów artystycznych była dla mnie najważniejsza. To, co szczególnie mnie interesowało, to głębia przekazu spektaklu Dwunastu gniewnych ludzi. Poruszona problematyka jest – moim zdaniem – bardzo aktualna i potrzebna. Chciałbym teraz omówić chociaż dwa motywy, które możemy wychwycić, wsłuchując się w kolejne rozmowy bohaterów przedstawienia.

Krytyczne myślenie – ta umiejętność niejednemu z nas pomogłaby zdecydowanie lepiej funkcjonować w świecie, w którym fake newsy stały się codziennością, a reportaże telewizyjne przypominają bardziej subiektywne komentarze dziennikarzy, niżli obiektywne przedstawienie wydarzeń. Bo jak znakomicie pokazuje spektakl, fakty mogą być różnie rozumiane. A już zdecydowanie najczęściej fakty wcale nie są faktami, tylko możliwymi sposobnościami rozumienia jakiegoś zjawiska lub sytuacji. Nie będę się tutaj zagłębiał w filozoficzne rozprawy dotyczące tego, co możemy uznać za fakt, czym jest fakt, czy w ogóle istnieją fakty, bo uważam, że nie do końca jest to (w tym konkretnym momencie) pragmatyczne. Istotą przekazu, którą wyciągam z widowiska, jest bowiem to, żeby nie popadać w dogmatyczne myślenie, nie twierdzić, że to nasza wizja jest tą pewną, ostateczną i rzeczywistą. Przede wszystkim jednak – aby nie zamykać się na poglądy, które są z nią sprzeczne. Osobiście pamiętam wiele kłótni, w których podtrzymywałem swoje zdanie, chociaż dowody przekonały mnie do antytezy już dużo wcześniej. Ogromnie trudno jest przyznać się przed sobą samym i innymi do błędu, do tego, że się mylimy, nie mamy racji. Powiem więcej – nawet zdając sobie z tego sprawę, jestem przekonany, że jeszcze wiele razy znajdę się w podobnej sytuacji. Jednak lekcja, jaką dało mi przedstawienie Dwunastu gniewnych ludzi, to żeby nie zamykać się na inne poglądy, nie wierzyć ślepo, iż to moje są tymi najwłaściwszymi i czasem pytać siebie: czy jest jakakolwiek szansa, że nie mam racji?

Społeczna odpowiedzialność – to druga kwestia, której chciałbym się krótko przyjrzeć. Na spektaklu widzimy cały przekrój naszego społeczeństwa: urzędniczkę, starca, modelkę, studentkę (którą wydawała się być „niebieskooka”), kibola itd. Każdy z nich reprezentował inną grupę społeczną, ale wszyscy razem głosowali w tak ważnej sprawie, jaką było uniewinnienie lub skazanie na krzesło elektryczne. Odgłos uderzanego bębna jeszcze bardziej potęgował wrażenie, jak istotny wpływ może mieć podejmowana przez każdą osobę decyzja, jak duża spoczywa na niej odpowiedzialność za życie oskarżonego chłopca. I zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Czy czegoś ci to nie przypomina? Każdy z nas jest inny, każdy reprezentuje inną grupę zawodową, każdy ma inne zainteresowania, każdy lubi czytać coś innego, oglądać różne filmy – ale razem tworzymy ogromną grupę społeczną. Tworzymy organizację studentów. Tworzymy polskie społeczeństwo. Tworzymy grupę mieszkańców naszej planety. I nie chcę, żeby mój tekst był nawoływaniem do zmian, do uczestniczenia w wyborach, do podjęcia działań w kwestiach środowiska naturalnego. Chcę jedynie pokazać, że ta jedna symboliczna dłoń, podświetlona na koniec spektaklu Dwunastu gniewnych ludzi, to jestem ja, to jesteś ty, to jest każdy człowiek, który ma możliwość decydowania, który musi wziąć na siebie odpowiedzialność i który ma realny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość.

I zadam pytanie: czy jest jakakolwiek szansa, że nie mam racji?


Tekst: Robert Jakubczak

Post dodany: 18 stycznia 2020

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno