facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

… i żyli długo i online

Julian Tuwim za największą oszczędność czasu uważał zakochanie od pierwszego wejrzenia. Nie żył w epoce powszechnie dostępnego internetu, nie mógł więc wiedzieć, że cały proces da się jeszcze bardziej skrócić. W sieci bowiem nie tylko kupimy buty, zamówimy pizzę, opłacimy rachunki czy weźmiemy kredyt, ale też… znajdziemy miłość. Czyżby?

Panta rhei, mawiał Heraklit, chcąc oddać niestałość otaczającego nas świata. Dzisiaj już wiemy, że wszystko wokół nie tyle płynie, ile gna przed siebie na złamanie karku, a my staramy się dotrzymać kroku, nie zostać za bardzo w tyle i nie zwariować. Goni nas pragnienie kariery, stabilizacji finansowej, pewności jutra; pojawiają się kolejne plany, nowa praca, dodatkowe kursy. Nie mamy możliwości, by się zatrzymać, pomyśleć, rozejrzeć w poszukiwaniu miłości, choć często podświadomie jej potrzebujemy. To czasy, w których niejednokrotnie relacje międzyludzkie rozgrywają się na wirtualnej płaszczyźnie, a internetowa bliskość rodzi realne uczucia.

Morze możliwości, ocean wstydu
Korzystanie z portali randkowych to wciąż temat tabu. Wstydzimy się, nie potrafiąc znaleźć nikogo w naszym otoczeniu; posądzamy się o zbyt wygórowane oczekiwania wobec potencjalnego partnera; doszukujemy się w sobie kolejnych wad, powoli i skutecznie tłamsząc poczucie własnej wartości. Trudno nam pogodzić się z tym, że uciekamy się do takich metod, a możliwości poznania nowych osób, jakie daje nam internet, często uznajemy za przejaw skrajnej desperacji. Nie pomagają przeróżne opinie krążące o osobach randkujących w sieci, a także uważane za wielce ryzykowne samo nawiązywanie znajomości w ten sposób.

Okazuje się jednak, że coraz więcej osób przezwycięża swój wstyd i lęk, zaczynając traktować portale randkowe jako kolejną opcję – równie dobrą jak wyjście do klubu albo kawiarni, a już na pewno znacznie skuteczniejszą niż wrzucenie butelki z listem w morskie odmęty i czekanie na czyjąś odpowiedź. Internet zwiększa szanse na poznanie, umożliwiając zawarcie wielu znajomości w możliwie krótkim czasie. Na dodatek portale randkowe pozwalają szukać potencjalnego partnera według kryteriów, które najbardziej nas interesują: płci, wieku, miejsca zamieszkania. Umożliwiają dokonanie segregacji już na samym początku.

Kłamstwo czy prawda?
Umieszczone na naszych kontach opisy i zdjęcia nie są bez znaczenia dla innych użytkowników – często wymiernie wpływają na to, że postrzegani jesteśmy jako bardziej atrakcyjni i interesujący niż ci, którzy nie zadali sobie trudu uzupełnienia tych informacji. Im więcej o sobie napiszemy, tym większa jest szansa na zaintrygowanie kogoś i zachęcenie do kontaktu, a przecież o to właśnie nam chodzi, prawda? Nie sprawdzają się krótkie, lakoniczne i niewiele mówiące opisy, niedające zbyt wiele sposobności do znalezienia wspólnych tematów; nie zdają egzaminu wiadomości bez polotu, z błędami ortograficznymi i sprawiające wrażenie, jakby wysyłane były hurtowo do wszystkich kobiet na portalu; nie ułatwi sprawy również brak zdjęcia lub taka fotografia, które pokazuje wyłącznie naszą sylwetkę lub twarz skrytą za okularami.

Mimo wszystko pojawia się jednak pokusa podkolorowania tego, jacy jesteśmy naprawdę – nie tylko poprzez odjęcie sobie kilku kilogramów, dodanie nieco wzrostu, podanie zawyżonego wykształcenia lub zasugerowanie, że mamy ważną, odpowiedzialną i dobrze płatną pracę, kiedy w rzeczywistości nie ratujemy świata przed zagładą, a nasza pensja nie powala na kolana. Obie płcie pragną zaprezentować się z możliwie najlepszej strony – kobiety pozują do zdjęć tak, by wyglądać na drobniejsze, niższe i szczuplejsze; mężczyźni chcą wydawać się silniejsi i lepiej zbudowani. Wszystkie te kłamstewka mają tylko jeden cel – dają nam szansę na pozyskanie zainteresowania osoby, na której atencję, przynajmniej w naszym mniemaniu, nie moglibyśmy liczyć, gdybyśmy po prostu byli sobą.

Jak żaba we wrzątku
Kłamiemy. W końcu kłamstwo to nic innego, jak twierdzenie niezgodne z rzeczywistością, mające wprowadzić kogoś w błąd. W tym wypadku przekonać, że jesteśmy ciekawsi, ładniejsi, dobrze wykształceni… inni niż naprawdę. Internet pozwala nam na wykreowanie wizerunku zgodnego z tym, co chcemy o sobie myśleć oraz jak pragniemy być postrzegani przez otoczenie i użytkowników portali randkowych. Wynika to głównie z głębokiej potrzeby akceptacji, a także chęci pokazania się w jak najlepszym świetle – swoistego „zareklamowania się” potencjalnemu partnerowi i przykucia jego uwagi.

Wydaje się, że taka postawa to efekt przeświadczenia, zgodnie z którym znacznie trudniej jest zwrócić na siebie uwagę i zainteresować kogoś, kogo standardów nie spełniamy – chociażby z powodu niewystarczającej atrakcyjności fizycznej – niż nagiąć rzeczywistość. Niewielkie kłamstwo daje szansę na to, by relacja rozwijająca się między dwojgiem osób stała się na tyle silna, żeby zainwestowany w nią czas pomógł nam utrzymać zainteresowanie wybranka. Co więcej, liczymy na to, że inne nasze cechy zrównoważą niedoskonałości i braki, które w innym wypadku dyskwalifikowałyby nas z roli potencjalnych partnerów. Ten mechanizm możemy porównać do gotowania żaby – jeśli wrzucimy ją do wrzątku, mamy pewność, że biedny płaz zginie niemal od razu, ale kiedy stopniowo będziemy podgrzewać wodę, to nasza ofiara niezbyt szybko zorientuje się w sytuacji.

The truth is that everybody lies
Podli kłamcy? Oszuści i kanalie! Naprawdę? Przeciętny człowiek rozmija się z prawdą kilka razy dziennie – tłumaczy się, dlaczego nie odebrał telefonu, wyjaśnia powód spóźnienia do pracy, próbuje uniknąć nieprzyjemnego spotkania, wymiguje się od obowiązków, chce chronić własną prywatność lub stara się nie urazić drugiej osoby. Lawirujemy na cienkiej linii pomiędzy jawnym oszustwem a półprawdą i przemilczeniem; pozwalamy ludziom wyciągnąć z naszych słów takie wnioski, jakie im odpowiadają, i to nawet wtedy, gdy mijają się z prawdą. Często zatajamy fakt, że korzystamy z portali randkowych lub temu zaprzeczamy. Gdy prawda wychodzi na jaw, tłumaczymy to ciekawością lub chęcią pożartowania. Nie ma co podnosić kamienia, kiedy sami nie jesteśmy bez winy.

Jednak niezależnie od tego, czy zdecydujemy się na szukanie drugiej połówki w klubie, bibliotece, czy w internecie, warto brać pod uwagę fakt, że każdy z nas pragnie wydawać się bardziej atrakcyjny niż w rzeczywistości. To zupełnie naturalne. Każda nowa znajomość – nawet ta zawarta w świecie realnym – może opierać się nie na tym, jaka druga osoba jest, ale za jaką pragnie w naszych oczach uchodzić. Czy w takim razie warto skreślać internet i możliwości, które daje? Zdecydujcie sami.

 

Tekst: Martyna Halbiniak

Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (kwiecień/maj 2018).

Post dodany: 8 stycznia 2019

Tagi dla tego posta:

#Martyna Halbiniak   kłamstwo   miłość   Psychologia  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno