facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Zrelaksuj swój mózg

Lubisz wizyty u fryzjera, podczas których delikatnie myje, rozczesuje czy przeczesuje palcami twoje włosy? Odprężasz się, słuchając oferty konsultantki o spokojnym głosie? Relaksuje cię obserwowanie schludnego układania różnych przedmiotów? Gratulacje, prawdopodobnie jesteś w stanie przeżywać… orgazm mózgu.

Wszystko to objawy ASMR (ang. Autonomous Sensory Meridian Response), co tłumaczy się jako osobistą i euforyczną reakcję mózgu na dane bodźce. Termin powstał podczas dyskusji na forum SteadyHealth pod wpisem o tytule Weird Feeling That Feels Good (2007), a za jego twórców uważa się Jennifer Allen i Andrewa MacMuirisa. Doświadczający ASMR posługują się też innymi, instynktownymi określeniami, mówiąc o wspomnianym już „orgazmie mózgu” („braingasm”), szczególnych „łaskotkach” i „ciarkach”. Bo tak właśnie się ono przejawia – uczuciu błogiego rozleniwienia towarzyszą wędrujące po skórze głowy, karku, ramion czy pleców delikatne dreszcze. Co ciekawe, ma to nie mieć związku (mimo skojarzeń związanych z terminologią) ze sferą seksualną.

Skąd taka reakcja?
Ważną rolę odgrywają tutaj zmysły: dotyk, słuch i wzrok, choć trudno w tym przypadku mówić o stałym schemacie – bowiem zarówno wyczulenie na nie, jak i reakcje zależą od indywidualnych upodobań człowieka (w dodatku są spontaniczne, nie da się ich kontrolować). Niezwykle trudno przeprowadzić rzetelne badania tego zjawiska, zwłaszcza że zostało ono stosunkowo niedawno odkryte i nazwane, choć warto dodać, że już zajęli się nim m.in. amerykańscy neurologowie oraz psychologowie i psychiatrzy. Część badaczy sądzi, że może to być tylko forma autosugestii lub coś zbliżonego do synestezji. Brak jednak dowodów potwierdzających którekolwiek ze stanowisk.

Naukowcy wiążą je na ogół z zakodowanymi w dzieciństwie doznaniami, które dają poczucie bezpieczeństwa i bliskości z drugim człowiekiem: pieszczotliwy dotyk matki (i nie tylko, wszystkich osób, z którymi czuliśmy więź, bliskich), jej uspokajający głos, często zniżany do szeptu, ewentualnie usypiające dźwięki otoczenia. ASMR byłoby więc przeżyciem duchowym, silnie związanym z emocjami, choć jednocześnie wywoływanym przez bodźce fizyczne i stymulującym ośrodek przyjemności w mózgu – co w efekcie daje oba rodzaje odczuć.

Czy też to potrafię?
Podobno nie wszyscy posiadają predyspozycje do przeżywania „orgazmu mózgu”. Często dana osoba doświadczała go już od dzieciństwa, w rozmaitych sytuacjach. Wydawało się to jednak na tyle niezrozumiałe dla otoczenia, śmieszne czy wręcz wstydliwe, że najczęściej nie przyznawano się do swojego „dziwactwa”. Na szczęście teraz mamy internet, w którym anonimowo (albo i nie) można przyznawać się do swoich upodobań i odnajdywać podobnych „(nad?)wrażliwców”. I właśnie to medium – dzięki stronom dyskusyjnym i blogom, na których dzielono się osobistymi spostrzeżeniami – przyczyniło się do rozpowszechnienia terminu; zaczęto próby katalogowania wrażeń i impulsów wyzwalających. A dalej sprawy potoczyły się już szybko.

YouTube’owe szaleństwo
Dziś, niezależnie od zdania naukowców, ASMR uważane jest przede wszystkim za oryginalną technikę relaksacyjną. I to cenną, ponieważ, zdaniem internautów, pomaga w wyciszeniu się, odpręża i poprawia nastrój. Może być zatem skuteczna w walce ze skutkami nadmiernego stresu, bezsennością, obniżonym nastrojem, lękami, a nawet depresją. Do praktykowania jej wystarczy łącze internetowe i (koniecznie!) słuchawki (filmy powstają w tzw. technologii nagrywania binauralnego – przy użyciu dwóch mikrofonów, tak aby słuchający miał wrażenie, że przebywa „wewnątrz” sceny dźwiękowej, co daje lepsze wrażenia).

Pierwszym YouTube’owym kanałem dla wielbicieli „nagrań szeptanych”, które działają na większość doznających ASMR, było Whispering Life (2009). Na kolejne nie trzeba było długo czekać. Obecnie istnieje ich mnóstwo i osiągają wprost ogromną oglądalność – to już swego rodzaju współczesny trend, który błyskawicznie zyskał popularność. YouTuberzy dla swoich fanów szepczą, dmuchają w mikrofon i szeleszczą, nagrywają videobooki, wcielają się w rolę kosmetyczek, fryzjerek wykonujących zabiegi, udają, że masują widza, drapią i stukają po rozmaitych powierzchniach, porządkują i układają różnego rodzaju przedmioty czy też… kroją pomidory. A to nawet nie połowa listy. Brzmi dziwnie? Spokojnie, oznacza to jedynie, że każdy ma spore szanse na znalezienie swojego wyzwalacza. Powodzenia!

 

Autorka tekstu: Klaudia Kępska

Post dodany: 10 lipca 2017

Tagi dla tego posta:

Klaudia Kępska   mózg   Nauka   Psychologia  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno