facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

W teatrze życia codziennego

„Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają”. Nie tylko William Szekspir uważał, że ludzkie życie przypomina teatr. W ten sam sposób na świat patrzyło wielu filozofów, artystów oraz badaczy. Jednym z nich był Erving Goffman – autor koncepcji „człowieka w teatrze życia codziennego”.

Niemal wszystkie nasze zachowania można przyrównać do występów scenicznych, których celem jest dawanie i utrzymywanie pewnych pożądanych wrażeń u innych. Stajemy się aktorami, którzy w zależności od scenariusza wchodzą w rolę i grają przed publicznością. Goffman twierdzi, że taka „gra” jest niezbędna do właściwego funkcjonowania społeczeństwa. Czy istnieje jednak miejsce, w którym możemy być po prostu sobą? 

Teatr w życiu czy życie w teatrze?

Amerykański socjolog Erving Goffman dużą część swojej kariery zawodowej poświęcił obserwacji ludzkich zachowań. Na bazie jego pracy powstały teorie dotyczące interakcji społecznych, a także miejsca, które każda osoba zajmuje w hierarchii społecznej. Goffman przyrównywał życie ludzkie do przedstawienia teatralnego, rozgrywającego się w konkretnej i określonej przestrzeni. Istotny jest fakt, że każdy człowiek żyjący w społeczeństwie jest zarówno aktorem, jak i widzem, zależnie od tego, jaką rolę pełni w konkretnej sytuacji interakcyjnej. Mówiąc prościej, występujemy wobec innych ludzi jak aktorzy w teatrze, przyjmując „maski” zależnie od sytuacji. Ich wybór jest naprawdę ogromny – to, w jaką postać wcieli się dany aktor, zależy tylko od niego samego, charakteru sytuacji oraz oczekiwań widowni. Każdy z nich, odgrywając swoją rolę, podejmuje ryzyko polegające na tym, że odbiorcy błędnie odczytają jego intencje. Należy pamiętać, że w życiu, tak samo jak w teatrze, celem jest zyskanie uznania widowni, której pod żadnym pozorem nie można zawieść. Aktor chce, aby publiczność (czyli obecni w domniemanej sytuacji ludzie) postrzegała go zgodnie ze swoimi oraz społecznymi oczekiwaniami. 

Zilustrujmy to przykładem. Wyobraź sobie, że chcesz zwrócić na siebie uwagę kolegi lub koleżanki z roku. Chcąc dobrze wypaść, w interakcji z tą osobą projektujesz wizerunek, który zawiera wszystko to, co w tobie najlepsze. Druga osoba zapewne zrobi tak samo. Dopiero z biegiem czasu znacie się już na tyle dobrze, że wiecie, kiedy jesteście naprawdę radośni, a kiedy waszą twarz zdobi wymuszony sytuacją „uśmiech nr 5”. 

Często mówi się, że ktoś stwarza pozory i dopiero przy bliższym poznaniu ściąga maskę, by pokazać swoją prawdziwą twarz. To prawda. Jednak mało kto już na początku odsłania wszystkie karty. Zachowujemy pewne tajemnice tylko dla siebie i nie wyciągamy wszystkich trupów z szafy. To normalne zachowanie, które czyni z nas aktorów, choćbyśmy nawet nie byli tego świadomi.

Nie wypadamy z roli

Goffman wyróżnił dwa sposoby podejścia jednostki do odgrywanej roli. Pierwszy polega na tym, że wykonawca całkowicie utożsamia się z odgrywaną rolą, akcja sceniczna wciąga go do tego stopnia, że iluzję rzeczywistości, jaką jest gra, traktuje jako samą rzeczywistość. Taką postawę badacz określa mianem „szczerej”. Podaje przykład rekruta, który na początku stosuje się do regulaminu, aby uniknąć kary. Z czasem przestrzega go tak dokładnie, że wojsko przestaje się go wstydzić, koledzy-żołnierze zaczynają go szanować.

Drugi sposób to zachowanie dystansu do własnej roli, charakteryzujące się brakiem zainteresowania tym, w co wierzy publiczność, czyli postawa „cyniczna”. Cechuje ją także pragnienie uzyskania wyraźnych korzyści z odgrywanej roli. Za przykład może posłużyć sytuacja z życia studenckiego. Chyba każdy z nas musiał podejść do egzaminu, chociaż ani tematyka, ani wykładowca tego przedmiotu nam nie odpowiadał. Wchodzimy wtedy w rolę studenta, którego zadaniem jest wykazać się zdobytą wiedzą przed profesorem. Nie będziemy utożsamiać się z odgrywaną rolą. Jedynym celem będzie uzyskanie korzyści w postaci zaliczenia, natomiast naszymi subiektywnymi odczuciami i uwagami podzielimy się z innymi już po wyjściu z sali. 

Istotną rolę odgrywa również scenografia, którą badacz określił mianem „fasady”. Dzieli się ona na dekorację (czyli wszelkie rekwizyty sceny) oraz fasadę osobistą. Rekwizytem, w zależności od sytuacji, może być wszystko. Do fasady osobistej należy zaliczyć wszystkie środki wyrazu związane z osobą aktora. Jest to pozycja społeczna, płeć, wygląd, strój, wykształcenie, piastowany urząd, wiek, mimika czy używane przez daną postać gesty. Wszystkie te cechy mają bowiem wpływ na prezentacje aktora przed widownią oraz końcowy efekt, jaki przyniesie odegrana rola. 

Za kulisami

Tak samo jak w świecie teatru, tak i w życiu społecznym scena nie jest jedynym miejscem pracy aktorskiej. Istotną rolę w teorii Goffmana zajmują również kulisy, czyli prywatne miejsce w przestrzeni aktora. Właśnie tam obmyśla on strategię działania, przegląda dostępne maski i wymagane rekwizyty, a także ćwiczy swoją rolę. 

Za kulisami (lub w garderobie), gdy publiczność nas nie słyszy i nie widzi, często odnosimy się do niej w inny (sprzeczny) sposób niż ten przedstawiany na scenie. Odkrywamy to, czego z różnych względów byśmy nie pokazali. Posługujemy się tam mniej formalnym, potocznym językiem i bez skrępowania mówimy to, co naprawdę myślimy. Do tej ukrytej przestrzeni wpuszczamy zazwyczaj tylko bliskie nam osoby. Kiedy wbrew naszej woli wtargną tam członkowie publiczności, powstaje napięcie spowodowane obawą przed tym, że zastaną nas na wykonywaniu ról niezgodnych z przedstawieniem. Nasuwa się jednak pytanie: kiedy możemy zdjąć maskę? Jak uważa dr hab. Dariusz Bęben z Instytutu Filozofii UŚ: – Jeżeli założymy, że istnieje jakiś specyficzny typ szczerości, to wydaje się, że nie jesteśmy w stanie osiągnąć go za pomocą samej tylko refleksji. Być może jedyny sposób grania bez „maski” przychodzi – paradoksalnie – ze świata sceny (religii, sztuki, filozofii…). Droga do zrzucenia tego przykrycia prowadzi przez zachwianie wiary w otaczającą nas rzeczywistość (w to, że istnieje prawdziwy świat kulis). Ale takie poczucie „zadziwienia” czyni z nas ludzi, którzy na scenie pozostają sami, dlatego wybieramy kolejną rolę, kolejne bezpieczne ukrycie się za maską.  

Życie to jest teatr 

Obecnie zakładanie masek nie jest niczym dziwnym. Nigdy też nie było prostsze – w erze mediów społecznościowych każdy może stać się kim tylko chce. Dwa miliardy ludzi ma profil na Facebooku, a większość z nich uzewnętrznia tam szczęście i sukces. Każdy może grać rolę modelki, biznesmena czy nawet celebryty. Wychodząc na ulicę, będąc w pracy czy na uczelni, każdy z nas wkłada maskę. Niekiedy wynika to z faktu, że nie czujemy się najlepiej, ale nie chcemy dać tego po sobie poznać. Innym razem pragniemy osiągnąć jakiś konkretny cel. Zdarza się również, że to my zajmujemy w jakiejś interakcji miejsce na widowni i bardzo uważnie obserwujemy oraz oceniamy grę aktorską innych. 

Gry społeczne funkcjonują w każdym aspekcie naszego życia – w dyplomacji, finansach, prawie, reklamie. Tworzą one zawiłą strukturę graczy, zespołów i pozycji, gdzie sukces mogą odnieść tylko najlepsi gracze oraz ci, którzy chcą i potrafią się dobrze maskować. Pamiętajmy jednak, że nie da się zawsze żyć z maską na twarzy. Trzeba również wiedzieć, kiedy zejść ze sceny – na oklaskach, a nie na gwizdach.


Źródła:
T. Bruch: Wszyscy jesteśmy aktorami w Teatrze Życia Codziennego. (www.worldmaster.pl);
E. Goffman: Człowiek w teatrze życia codziennego;W. Szekspir: Jak wam się podoba.


Tekst: Dawid Hornik

Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (styczeń/luty 2021)

Post dodany: 10 czerwca 2021

Tagi dla tego posta:

Dawid Hornik   Erving Goffman   Gry społeczne   Maski   Rola   teatr  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno