facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

W cieniu Disneylandu

Kilka dni temu swoje pierwsze urodziny obchodził FilmoHolic – Filmowy Klub Młodych, w ramach którego co miesiąc w katowickim Kinoteatrze Rialto odbywają się seanse najnowszych i najciekawszych ekranizacji o tematyce młodości. Z racji świętowania rocznicy działalności klub zaproponował widzom najnowszy film Seana Bakera (reżysera m.in. Mandarynki) – The Florida Project.

Jakie jest Wasze pierwsze skojarzenie z nazwą stanu Floryda? Słoneczne Miami, plaża, morze, palmy – krótko mówiąc, raj na ziemi. Zarówno to wymarzone do życia miejsce, jak i całe Stany Zjednoczone jawią się nam jako przestrzeń niemal idealna, stworzona przez i dla ludzi sukcesu, otwierająca przed każdym drogę do pełni szczęścia. Owszem, ktoś mógłby powołać się choćby na niebezpieczne dzielnice Detroit czy Memphis, jednak nie one kreują nasze wyobrażenie o USA. Hollywood wpoiło widzom silnie już zakorzeniony mit, którego nijak się pozbyć. A jednak, Sean Baker podejmuje tę próbę, odsłaniając „kulisy” jakże malowniczej Florydy.

Jednym ze znaków rozpoznawczych półwyspu jest Disneyland – miejsce, o którym marzy chyba każde dziecko. Mogłoby się wydawać, że perspektywa mieszkania niemal w cieniu najbardziej znanego parku rozrywki na świecie u niejednego z nas wzbudziłaby, jeśli nie okrzyk podekscytowania, to co najmniej rozmarzone westchnienie. Mało kto jednak zastanawia się nad tym, jak rzeczywiście wygląda życie tamtejszych ludzi. Na to pytanie z pewnością odpowie The Florida Project.

Młoda matka, jeszcze niedawno nastolatka, samotnie wychowująca kilkuletnie dziecko, ledwo wiążąca koniec z końcem – znany Wam jest taki obrazek? Pewnie niejednokrotnie zetknęliście się z tego typu sytuacją w swoim mieście, na swoim podwórku… Czy w wyjętej ze snu Florydzie to w ogóle możliwe? Baker budzi nas z amerykańskiego amoku, przenosząc uwagę z zachwycających morskich krajobrazów na skromny, acz zjawiskowo pomalowany na fioletowo motel, w którym rzeczywistość nijak się ma do naszych wyobrażeń. Jest w tym jednak coś zaskakującego – mimo że życie ekscentrycznej Halley i dorównującej matce temperamentem 6-letniej Moonee dalekie jest od ideału, po bohaterkach w ogóle tego nie widać. Dla nich każdy dzień to dość beztroska, lecz wymagająca sprytu i skrzętnych starań walka o byt. Zarówno starszej, jak i młodszej obce są wszelakie konwenanse – dziewczyny nie przebierają w słowach i czynach, co nieustannie wystawia na próbę cierpliwość właściciela motelu, Bobby’ego (zagranego przez Willema Dafoe). Mimo moich zapewnień, iż film odsłania „ciemną stronę” Florydy, ma się wrażenie, że przykra rzeczywistość nie dotyczy Moonee i jej przyjaciół. Każdy kolejny dzień wakacji jest dla dzieci okazją do coraz to wymyślniejszych zabaw w okolicach „cukierkowych” sklepów, takich jak charakterystyczny Gift Shop czy World of Disney. Dialogi zawadiackich małolatów nadają ekranizacji zdecydowanie humorystycznego charakteru, przez co nie mamy do czynienia z przytłaczającym dramatem, lecz wziętą z życia historią, w której miejsce znajdzie się zarówno dla łez szczęścia, jak i smutku.

Tym, co już na pierwszy rzut oka zachwyca w The Florida Project, są kolory. Od Florydy dostajemy właściwie to, czego się po niej spodziewamy – fioletowy motel, niebieskie włosy Halley czy kolorowy mural to tylko kilka rzeczy, które nie tylko przyciągają uwagę, ale również stanowią wyborną ucztę dla oczu.

Jaką rolę odgrywa w ekranizacji Bakera pobliski Disneyland? Przekonacie się o tym, wybierając się do kina na The Florida Project – obraz marginesu społecznego w cieniu świata marzeń.

 

Tekst: Natalia Kubicius

Post dodany: 20 stycznia 2018

Tagi dla tego posta:

Disneyland   film   Floryda   kino   Natalia Kubicius   recenzja   USA  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno