facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

STRAŻNICZKA SŁOŃCA #1

Część I

Początek

Siedzimy właśnie w Burger House. Linda nagle wstaje i podnosi kieliszek.

– Za nowy początek.

– Za nowy początek – powtarzają wszyscy, wznosząc naczynia pełne alkoholu.

Stało się. Dziś ukończyłam studia. Jak ten czas szybko mija. Jeszcze niedawno nie potrafiłam nawet wyksztusić słowa na pierwszych zajęciach z literatury, a teraz… magister. Nie mogę w to uwierzyć. Cóż… właściwie to koniec.

– Za początek – mówię i biorę łyk wina.

Wracam do domu. Jest po dwudziestej drugiej ale ten dzień był pełen wrażeń. Biorę czym prędzej prysznic, kładę się szybko do łóżka, ale nie mogę zasnąć. Wszyscy pewnie świętują ze swoimi rodzinami. Ja nie mam z kim. Jestem sama. Nie z wyboru. Po prostu jestem i już. Od zawsze. Żadnej rodziny. W domu dziecka, w którym się wychowałam, powiedzieli mi, że nie wiadomo, jak się tam pojawiłam. Miałam wtedy cztery lata. Nikt nigdy mnie nie odwiedzał. Nikt nie pisał. Nikt. Po prostu.

Nie pamiętam, o której zasnęłam. Ale pamiętam sen, który powtarza mi się co jakiś czas. Nie mam pojęcia, co na to wpływa i dlaczego. Jestem dzieckiem. Biegnę co tchu przez kamienny dziedziniec. Na murach wiszą piękne gobeliny, przetykane złotymi nićmi. Złota flaga powiewa dumnie na wietrze. Chyba przed kimś uciekam, ale jestem szczęśliwa. Nagle pojawia się światło. Oślepia mnie. Tu sen się kończy. Jest ósma rano. Promienie słońca wpadają przez zasłony zaciągnięte do połowy okna. Biorę prysznic, jem śniadanie, oglądając mój ulubiony serial. Sprzątam, kręcę się jeszcze trochę po mieszkaniu, po czym postanawiam wybrać się do biblioteki. Gdy wychodzę na zewnątrz, nabieram świeżego, letniego powietrza. Lato to zdecydowanie moja pora.

Spacer zajmuje mi dosłownie chwilę. Biblioteka znajduje się kilometr od mojego osiedla. Otwieram stare drzwi. Anna – bibliotekarka – posyła mi szeroki uśmiech.

– Juliet – mówi swoim śpiewnym głosem – w końcu. Tak dawno cię nie było. Co u ciebie?

– Całkiem dobrze. Przyszłam oddać ostatnie książki.  Za tydzień wyjeżdżam. Przyjęli mnie do tej pracy, o której ci mówiłam. – ja również posyłam jej uśmiech. Drzwi się otwierają. Ktoś idzie w stronę lady. – To na razie – mówię. – Rozejrzę się jeszcze trochę – dodaję i znikam pomiędzy regałami. Mijam dział historii, biologii, filozofię i malarstwo XIX wieku. Kieruję się tam, gdzie mój świat – literatura.

Biblioteka podzielona jest na parę pomieszczeń, które dzieli korytarz. Przechodzę przez pierwszą część, drugą, po czym wchodzę do trzeciej. Pięć regałów prosto, za szóstym powinnam skręcić w prawo. Nagle zauważam przejście. Czyżby Anna wprowadzała tu jakieś zamiany? Pomiędzy działem piątym a szóstym powstało wąskie przejście. Ciekawe, co tam umieścili. Pomyślałam, że nic się nie stanie, jeśli pójdę inną drogą. Zauważam, że na końcu coś pobłyskuje, więc przyspieszam. Może to tylko odbicie lampy. W oddali słyszę głosy i szybkie kroki. To nie Anna. Ktoś woła mnie suchym głosem pełnym… nienawiści. Przeszywa mnie zimno. Boję się. Zaczynam biec wzdłuż długich regałów przejścia. Tajemnicza osoba również przyspiesza. Chyba mnie słyszy, więc przyspieszam jeszcze bardziej. Nagle pojawia się światło. Oślepia mnie. Wciąga w wir.

Budzę się. Jest ciemno. Nie mam pojęcia, gdzie się znajduję. Księżyc, który świeci bladym, szarym blaskiem, ukazuje zamek, położony w oddali. Rozglądam się. Jestem przerażona. Co ja, u licha, robię w lesie?!

Autorka opowiadania: Monika Szafrańska

Post dodany: 30 października 2016

Tagi dla tego posta:

Monika Szafrańska   opowiadanie   Strażniczka Słońca  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno