facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Sąsiedzi z piekła rodem

23 maja w Kinoteatrze Rialto odbył się kolejny seans w ramach FilmoHolica – Filmowego Klubu Młodych. Tym razem widzowie mieli okazję zobaczyć przedpremierowo islandzkie, a właściwie wspólne dla Duńczyków, Islandczyków i Polaków dzieło reżysera Hafsteinna Gunnara Sigurðssona W cieniu drzewa (isl. Undir trénu). Tegoroczny kandydat do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego to tragikomiczna opowieść o sąsiedzkiej nienawiści i jej fatalnych skutkach.

Zanim przejdę do fabuły, zwrócę uwagę na polski akcent w produkcji filmu, jakim jest operatorka zdjęć. Mowa tu o Monice Lenczewskiej, która za swój wkład w Undir trénu otrzymała nagrodę na Audi Dublin International Film Festival. Mało kto wie, że była odpowiedzialna za zdjęcia w kilku odcinkach serialu Trust o amerykańskiej rodzinie Gettych, jak również, że ukończyła studia na Uniwersytecie Śląskim.

Bohaterami filmu są dwa, a właściwie trzy małżeństwa, gdyż opowieść o tym ostatnim stanowi poniekąd oddzielny wątek. Z fabuły wynika, że konflikt sąsiedzki między Ingą i Baldvinem a Konradem i Eybjorg trwa dopiero od niedawna. Inga za przyczynę niesnasek uznaje rozwód Konrada i zamieszkanie z nową partnerką, wiemy jednak, że zarówno ona, jak i Baldvin zmagają się z zaginięciem starszego syna, co nie pozostaje bez wpływu na zachowanie kobiety. W międzyczasie rozgrywa się historia młodszego z ich dzieci, Atliego, którego żona wyrzuca z domu za, jak to nazywa, „emocjonalną zdradę” oraz zabrania mu kontaktów z córką. Mężczyzna wprowadza się do rodziców, co tylko z pozoru nie ma znaczenia dla sąsiedzkiego konfliktu i finalnego rozwoju wydarzeń.

Tytuł filmu oczywiście nie jest przypadkowy – to właśnie od drzewa niewinnie zaczyna się droga ku katastrofie. Choć oryginalna nazwa nie zawiera słowa „cień” (dosłowne tłumaczenie undir trénu to „pod drzewem”), sądzę, że zostało ono użyte celowo w polskiej wersji, by wzbogacić znaczenie opowiedzianej historii. To, co rozgrywa się po dwóch stronach płotu pozbawione jest bowiem światła.

Dlaczego tragikomedia? Jak przystało na islandzkie kino, reżyser posługuje się groteską, a wręcz czarnym humorem. Tworzy to zaskakująco harmonijne połączenie tego, co nas w danej sytuacji przeraża i równocześnie bawi. Faktycznie, były momenty, kiedy w kinie każdy się uśmiechnął, choć miał przed oczami tragiczną sytuację. Były też jednak takie chwile, kiedy jedni parsknęli śmiechem, zaś inni, tacy jak ja, z powagą zamarli z wrażenia. Co nie znaczy, że reakcja odmienna od mojej była niewłaściwa – film należy interpretować jako swego rodzaju satyrę, która ma to do siebie, że nie trzeba jej traktować dosłownie. Ale można, co sprawia, że mocny przekaz wbija się w pamięć i nie daje o sobie zapomnieć.

W cieniu drzewa to przede wszystkim historia uniwersalna. Wszędzie bowiem możemy mieć do czynienia z poważnymi i tragicznymi w skutkach konfliktami wywołanymi przez błahostki. Śmiem twierdzić, że większość międzyludzkich kłótni opiera się właśnie na tym schemacie. Pytanie tylko, ilu z nas, pod wpływem gniewu i nienawiści, byłoby w stanie przekroczyć wszelkie dopuszczalne granice i jak daleko posunęliśmy się w wymierzaniu sprawiedliwości według samodzielnie ustanowionych reguł.

 

Tekst: Natalia Kubicius

Post dodany: 2 czerwca 2018

Tagi dla tego posta:

film   Filmoholic   Filmowy Klub Młodych   Natalia Kubicius   tragikomedia   W cieniu drzewa  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno