facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Rudowłosa Ania w wersji musicalowej

Rude włosy, skłonność do wpadania w tarapaty oraz niesamowita wyobraźnia. Wielu osobom cechy te kojarzą się jednoznacznie z opowieścią o sierocie, która swój dom odnalazła na Zielonym Wzgórzu. Dziewczynce mającej zdolność ubogacania otoczenia i ludzi wokół niej. Powieść Lucy Maud Montgomery do tej pory inspiruje do tworzenia kolejnych aranżacji. Jedną z nich jest musical o tym samym tytule wystawiany na deskach Teatru Zagłębia.

Historia rudowłosej Ani bardzo mocno kojarzy mi się z dzieciństwem. Książki, serial oraz filmy pochłaniałam po kilka razy, urzeczona ich ciepłem oraz dobrocią i niezależnością tytułowej bohaterki. Do tej pory uśmiecham się, gdy przypomnę sobie relację dziewczynki z jej opiekunami, a także mnogość tarapatów, w które dziwnym trafem tak często się pakowała. Gdy zobaczyłam, że w Teatrze Zagłębia wystawiany jest spektakl na podstawie jej przygód, wiedziałam, że koniecznie muszę go zobaczyć.

Musical ten opisany jest na stronie teatru jako familijny, czyli teoretycznie powinien przeznaczony być dla szerokiej grupy widzów. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, iż główną grupę odbiorców stanowią dzieci oraz młodzież i byłam na to przygotowana, wychodząc z założenia, że spektakl na pewno mi się spodoba (generalnie zachwycam się w mniejszym lub większym stopniu wszystkim, co opatrzone jest tytułem Ania z Zielonego Wzgórza). Niestety, muszę przyznać, że nieco się zawiodłam.

Założenie tej adaptacji jest standardowe – musical przedstawia wątki z historii Ani Shirley z pierwszej części cyklu. Obserwujemy więc jej relacje z Marylą i Mateuszem, rozwój przyjaźni z Dianą, konflikt z Gilbertem oraz szkolne perypetie od momentu pojawienia się dziewczynki na Zielonym Wzgórzu aż do ukończenia szkoły. Bardzo podobała mi się gra aktorska Agnieszki Bieńkowskiej, czyli tytułowej Ani. Doskonale umiała ona bowiem pokazać charakterystyczne cechy tej postaci, takie jak wrażliwość, pomysłowość i nieobliczalność. Niestety pozostali bohaterowie nie zostali już moim zdaniem tak dobrze przedstawieni. Jest to spowodowane po części słabym stopniem ucharakteryzowania ich czy dobraniem aktorów do ról, ale także tym, iż postacie te ukazane są nieco po macoszemu. W spektaklu bowiem obserwować możemy wiele wątków, ale żaden z nich nie jest moim zdaniem wystarczająco rozwinięty, przy czym najbardziej zawiodła mnie historia związana z ,,pijaństwem” Diany oraz chorobą jej siostry. Można odnieść wrażenie, iż twórcy chcieli zmieścić w nim ,,za dużo” historii, przez co ciężko było skupić się na ich wykonaniu i ciekawym przedstawieniu.

Ważnym, jeśli nie głównym elementem musicalu są oczywiście piosenki. Jest ich sporo, na uwagę zasługują zwłaszcza partie śpiewane przez Anię czy Marylę. Urzekły mnie spokojne utwory, którym towarzyszyła niesamowita gra świateł i magiczne, bajkowe wręcz tło. I to właśnie tło jest moim zdaniem ogromnym atutem tej inscenizacji. Prostota scenerii połączona z niesamowitymi kolorami niezwykle ją ubogaca.

Ania z Zielonego Wzgórza przedstawiana w Teatrze Zagłębia jest zatem spektaklem ciekawym, odrobinę poruszającym, nieraz wywołującym uśmiech na twarzy widza. Niestety osoby zakochane w historii rudowłosej sieroty mogą poczuć się nieco zawiedzione tą aranżacją.


Tekst: Kinga Skowronek

Post dodany: 22 lutego 2020

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno