facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Radość

Co do mojego zwyczaju, to zwykłam jeździć na przedniej platformie tramwaju, a raczej (z przodu) autobusu. Wychodząc z domu, biegnę niczym łania i z utęsknieniem czekam, aż nadjedzie nowoczesny, żółty niczym słonecznik, pojazd marki Ikarus. W końcu jest! Ustawiam się przed pierwszymi drzwiami, przygotowana do zrobienia wielkiego kroku ku przyszłości, a kierowca, grając na nosie, otwiera ostatnie wrota. Oczywiście nic się nie stało. Przecież najważniejszą sprawą jest bezpieczny dojazd. Co do tego, to kojarzy mi się on z pewną nieświadomą czynnością, jaką jest otwieranie lodówki. Gdy przekraczam próg kuchni, swój wzrok od razu kieruje na nią, otwieram drzwiczki, po czym zamykam je ze spokojem. Uświadamiam sobie wtedy, że pełna lodówka daje mi poczucie bezpieczeństwa.

Kiedy już wiem, iż moje podstawowe potrzeby zostały zaspokojone, mogę skupić się na podróży. Najwyższy czas zająć się czytaniem. Spoglądam więc na wiszącą na szybie kartkę i zaczynam literować: „Rurki w autobusie nie są ozdobą. Nie służą też do tańca”. Jednak całe szczęście, że są żółte. Będzie je widać, gdy w połowie podróży wnętrze pojazdu pochłonie czarny dym. Chciałoby się rzec: „Patrz na dół – kędy wieczna mgła zaciemnia”. Młodości! Dodaj mi skrzydła, abym mogła przetrwać ten czas i wysiąść bez wyrazu twarzy psa rasy mops. Nadchodzi wyczekiwany moment, a konkretnie pasażerka, która przypomina mi chwile spędzone na ławce w kościele, podczas oczekiwania na spowiedź, gdy pewna starsza pani w szarym berecie z antenką kazała mi się przesunąć bliżej, dyskretnie sugerując chęć podsłuchiwania swojej sąsiadki. Wprost uwielbiam, gdy wczesnym rankiem, kiedy podróżuję, patrząc zaledwie jednym okiem, moja ulubiona pasażerka zajmuje miejsce i wyciąga telefon, aby dyskutować przez następne czterdzieści minut. Nigdy jeszcze nie doliczyłam się wszystkich członków jej rodziny. Mniemam, że jest ich sporo.

Jedziemy dalej. Najweselej jest na „skrętach”! Nie ma nic lepszego niż poranny masaż łokciem innego pasażera. Powtórzę jeszcze raz: Najważniejsze to dojechać bezpiecznie, choć czasem tracę już nadzieję. Więc spoglądam za szybę. Miasto mnie przeszywa na wskroś. Zauważam wszystkie odcienie nowoczesnej szarości. Chcę czuć zapach asfaltu, który wydaje się być lepszą opcją niż woń niektórych podróżnych. Zachwycam się każdym drzewem, jakie widzę. Mam wrażenie, że za każdym razem jest ich coraz mniej. Ach! Jak ten świat się zmienia. Dawniej rośliny stały na trawie, a teraz mają specjalnie wydzieloną dziurę wielkości kostki brukowej. Niesamowite! Momentalnie wszystkie elementy łączą się w jedną całość, gdyż mam wrażenie, że ludzie są przyporządkowani do takich małych przestrzeni, z których trudno jest wyjść, gdy się do nich wpadnie. Doskonały przykład to popularny niebieski portal internetowy, który wciąga jak odkurzacz. I tak, jadąc autobusem, widzę ogromną grupę ludzi dotykających ekrany swoich smartfonów. Jakże ważne jest poinformowanie całego świata o tym, co dzieje się w tej sekundzie, w następnej, i w tej następnej też.

Chcę ubrać okulary, ale boję się, że spadną mi z nosa, ponieważ dzieje się coś niesłychanego – trzęsienie ziemi. Rzecz jasna gorsze od tego, które ma miejsce podczas krzyku mamy, brzmiącego mniej więcej tak: „Znowu nie zamknęłaś drzwi”. Dziś sprawdziłam trzy razy. Przekręciłam klucz w jednym zamku, a następnie w drugim. Pociągnęłam za klamkę, by uświadomić sobie, że to nierealne, aby drzwi pozostały otwarte. Odeszłam. Wróciłam, żeby sprawdzić jeszcze raz. Czasem mam wrażenie, iż mój umysł chwieje się na cienkich patyczkach. Oczyma wyobraźni widzę słonia mającego cztery pajęcze odnóża zamiast normalnych. Ciekawe, jak Dali namalowałby mój autobus. Jadąc nim, staram się skupić ze wszystkich sił, aby myśli wygrały z wszechogarniającym hałasem. Widzę żółty prostokąt z małymi okienkami, chwiejący się na nóżkach patyczaka jak samotna trzcina na wietrze. Nie wiadomo, kiedy wszystko rozpadnie się na kawałki. To może spotkać moją motywację, która objawiła się wczesnym rankiem. Oby nie rzuciły się na nią dzikie tygrysy. Nawet nie chcę myśleć, co z tej nadziei pozostanie do wieczora.

Jednak czas płynie, momentami pełznąc i topiąc się. Ja wysiadam z autobusu przednimi drzwiami, powracając powoli do normalnego samopoczucia. Spoglądam na wiosenne kwiaty i już wiem, jak miło jest cieszyć się z najmniejszych, pozornie błahych spraw.

Autorka tekstu: Monika Szafrańska

Post dodany: 23 stycznia 2017

Tagi dla tego posta:

lifestyle   Monika Szafrańska   poniedziałek   pozytywne nastawienie   radość   życie  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno