facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Racjonalnie nieracjonalni

Nasze życie składa się z nieustannie podejmowanych decyzji – od tych najprostszych (co zjemy na śniadanie, w co się ubierzemy bądź czy wybierzemy się na poranny wykład) aż po te ważące na naszym losie (na jakie studia pójdziemy, którą ofertę pracy rozważymy lub czy wyprowadzimy się na drugi koniec kraju). Czy jednak możemy być pewni, że wybraliśmy naszą drogę w pełni racjonalnie?

Śpieszę z odpowiedzią, która zapewne wielu z was zmartwi. Otóż – nie, nie możemy być pewni, że decyzje, jakie podejmujemy, są właściwe z punktu widzenia logiki. Zdarza się bowiem, iż – często nieświadomie – działamy w oparciu o zafałszowany obraz rzeczywistości. Kogo należy za to winić? Nas samych? Niekoniecznie.

Zanim przejdziemy jednak do rozważań na temat nieświadomego zakłamywania otaczającego nas świata, warto dowiedzieć się, jak psychologowie definiują kluczowe zagadnienia czytanego przez was artykułu. Sądy to nic innego jak wyrażone wprost twierdzenia na temat pewnego stanu rzeczy (np.: posiadania przez rzecz lub osobę danej cechy czy prawdopodobieństwa wystąpienia jakiegoś zdarzenia), zaś decyzje to wybór jednej spośród co najmniej dwóch możliwości działania.

Sądzą nie tylko sądy
Niekiedy określone sądy skłaniają nas ku pewnym decyzjom – gdy uznamy, że ukończenie jednego kierunku studiów zagwarantuje nam lepszą pracę niż uzyskanie dyplomu z drugiego, wtedy pewnie chętniej zdecydujemy się na to, co może zapewnić nam w przyszłości wyższy dochód, a tym samym większą wygodę życia. Wydamy sąd. Być może oprzemy go na statystykach i danych podawanych przez instytucje zajmujące się edukacją – wtedy będziemy mogli go racjonalnie uzasadnić. Niestety, człowiek nie zawsze okazuje się racjonalny, a część sądów ma charakter intuicyjny, to zaś oznacza, że są one wynikiem jego doświadczeń albo zostały sformułowane wbrew logice.

Sądzić możemy dwojako. Atrybucyjnie, czyli o cechach, jakie posiada dana osoba lub przedmiot, oraz probabilistycznie, a zatem o szansach, zagrożeniach oraz prawdopodobieństwie wystąpienia określonego zdarzenia. Przede wszystkim sądzimy jednak tendencyjnie, odbiegając od idealnego wzorca rozumowania i narażając się na popełnienie błędów. Nie są to jednak byle jakie pomyłki, można je bowiem określić jako uniwersalne i bardzo charakterystyczne. Zjawisko tendencyjności zostało zbadane przez Amosa Tversky’ego oraz Daniela Kahnemana, w efekcie pracy których powstał wniosek, że ludzie, wydając sądy, nie są racjonalni; co więcej, stosują coś, co określone zostało jako heurystyki.

Proste, że niełatwe
Heurystyka. Co kryje się pod tym obco brzmiącym słowem? Zdaniem Tversky’ego i Kahnemana heurystyki to uproszczone zasady wnioskowania mające umożliwić szybkie sformułowanie sądu, któremu na dodatek często towarzyszy subiektywne przekonanie o jego słuszności. Uwagę psychologów przykuły na dłużej dwie z nich: heurystyka reprezentatywności oraz dostępności. Pierwsza polega na klasyfikowaniu osoby (przedmiotu) sądu na podstawie jej podobieństwa do charakterystycznego, znanego nam przypadku. Zapewne część z was ma teraz w głowie obraz typowego kominiarza, jeśli więc do naszych drzwi zapuka ktoś podający się za przedstawiciela tego zawodu, to – wystarczy, że spojrzymy przez wizjer – dokonamy porównania jego wyglądu z naszym wewnętrznym przekonaniem na temat tego, jak powinien się prezentować.

Heurystyka dostępności polega zaś na przypisywaniu większego prawdopodobieństwa zdarzeniom, które łatwiej jest przywołać nam z pamięci trwałej do świadomości, a więc np. silniej nacechowanym emocjonalnie. Właśnie ona odpowiada za to, że częstotliwość wypadków lotniczych oceniana jest jako wyższa zaraz po takiej katastrofie; ten sam mechanizm sprawia też, że tak wiele osób uważa, iż zabójstwa w Polsce popełnia się częściej niż samobójstwa (a jest przecież odwrotnie). Wynika to właśnie ze wspomnianej wcześniej dostępności oraz emocji związanych z sytuacjami, na podstawie których wnioskujemy – o wiele częściej mówi się o morderstwach, są one bowiem znacznie intensywniej nagłaśniane przez media, jest nam zatem łatwiej sięgnąć do tych danych i na ich podstawie zbudować błędne przekonanie.

Tylko po co?
Oba wspomniane przeze mnie mechanizmy mają swoje wady i zalety. To właśnie dzięki nim skracamy czas „obróbki” docierających do nas danych oraz umożliwiamy sobie podjęcie decyzji w sytuacji niedoboru informacji. Heurystyki ułatwiają nam życie, ponieważ człowiek nie jest przystosowany do nieustannego analizowania otaczającego go świata czy wykonywania skomplikowanych obliczeń w celu podjęcia nawet najbardziej błahej decyzji. A przecież – chociażby w ciągu dnia – dokonujemy wielu wyborów: co zjeść na śniadanie, w co się ubrać, jaką drogą pojechać do pracy lub szkoły, czy otworzyć drzwi komuś podającemu się za kominiarza, zabrać ze sobą parasol. Sami wiecie, że to jedynie wierzchołek góry lodowej. Ta swoista „droga na skróty” okazuje się często niezwykle użyteczna.

Z drugiej strony heurystyki prowadzą jednak do wielu błędów poznawczych, w wyniku których nieraz podjęliśmy złą decyzję. Heurystyka reprezentatywności może wywołać m.in. takie efekty jak: błąd koniunkcji (uważanie, że prawdopodobieństwo wystąpienia dwóch zdarzeń naraz jest wyższe niż prawdopodobieństwo wystąpienia każdego z nich osobno) czy paradoks hazardzisty (to z kolei traktowanie niezależnych od siebie zdarzeń jako zdarzeń zależnych). Heurystyka dostępności zaś często skutkuje: efektem pewności wstecznej (czyli tendencją do oceniania tego, co już się wydarzyło, jako bardziej prawdopodobnego, niż rzeczywiście było), efektem świeżości (polegającym na silniejszym oddziaływaniu informacji, które poznaliśmy jako ostatnie), a także błędem konfirmacji (uznawaniem za prawdziwe danych potwierdzających nasze wcześniejsze oczekiwania i poglądy).

A zatem: ostrożnie!
Stosowanie heurystyk wpisane jest w ludzkie działania od zarania dziejów, mając głównie wartość przystosowawczą – niejednokrotnie ułatwiły nam one życie i pozwoliły podjąć decyzje bez długiego analizowania informacji, zwłaszcza w błahych sprawach. Jako gatunek nie jesteśmy ewolucyjnie zaadaptowani do stosowania zaawansowanych metod oceny. Często nie dysponujemy też czasem, umiejętnościami oraz wolnymi zasobami poznawczymi. Oparcie na racjonalnych przesłankach naszego sądu – a wraz z nim też decyzji – jest przez to trudniejsze.

Okazuje się, że wcale nie jesteśmy tak racjonalni, jak byśmy tego pragnęli, a nasz umysł nie raz i nie dwa spłatał nam figla. Niemałą sztuką jest wychwycenie momentu, w którym te „drogi na skróty” mogą sprowadzić nas na manowce, oraz zweryfikowanie zasadności podążania daną ścieżką. Warto jednak – zwłaszcza podczas podejmowania ważniejszych decyzji – nieco bliżej przyjrzeć się temu, jak w naszym wypadku przebiega cały ten proces oraz na jakiej podstawie wydajemy sądy. Pozwoli nam to eliminować błędne mechanizmy w przyszłości oraz uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji. Nie dajmy się robić w balona!

Źródła:
J. Strelau, D. Doliński (red): Psychologia akademicka;
E. Nęcka, J. Orzechowski, B. Szymura: Psychologia poznawcza


Tekst: Martyna Halbiniak

Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (luty/marzec 2019).

Post dodany: 17 maja 2019

Tagi dla tego posta:

#Martyna Halbiniak   Katowice   Nauka   Psychologia   społeczeństwo  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno