facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Pieczęcie bogów. Szlak wędrowca

Życie Crisma zmienia się, gdy bohater znajduje tajemniczy Dziennik Wędrowca. Jest w nim zapisana historia pewnego elfa, którego śladami będziemy podążać. Jednak by ją odczytać, potrzeba krwi Crisma. W tym momencie zaczyna się jego podróż.

Książka Rafała Patoli Pieczęcie bogów. Szlak wędrowca jest debiutem wydanym w wydawnictwie Novae Res w 2017 roku.

Od początku
Wprowadzenie, które możemy przeczytać na okładce książki, zapowiada niezwykłą historię elfa o imieniu Crismo. Ma on przeżyć podróż zaczynającą się od znalezienia Dziennika Wędrowca, a podczas wyprawy spotkać na swojej drodze Entów, Driady, Orków i inne stworzenia znane z fantastyki. Można stwierdzić, że historia powinna nas wciągnąć i trzymać w napięciu aż do ostatniej strony. Czy tak jest? Przekonajmy się o tym.

Wszystko rozpoczyna się w karczmie. Nietrudno wyobrazić sobie panujące tam warunki. Piwo leje się strumieniami, nikt nie szczędzi języka – na przekleństwa i jednoznaczne kwestie natykamy się niemal na każdej stronie tej książki. Jednak wydaje mi się, że te opisy bardziej pasują do ludzi niż do poważanej rasy elfów, a to właśnie one tak dobrze bawią się w karczmie.

Akcja szybko przechodzi do jednego z głównych bohaterów, Crisma. Nie wgłębiając się w nieskromną sytuację między dwojgiem elfów, przejdźmy od razu do właściwej chwili, czyli znalezienie tajemniczego Dziennika przy nieznanym szkielecie w środku lasu. Wszystko mogłoby toczyć się spokojnie dalej, gdyby nagle nie pojawił się przyjaciel elfki. Crismo zostaje zatem skazany na towarzystwo Aiseny i Laziara, z którymi zaczyna wyprawę w nieznane.

Miejsce i czas podróży
Przeważnie w fantastyce autor stara się tworzyć własny świat dla swoich bohaterów. Rysuje mapę, wymyśla nazwy. Każda rasa otrzymuje swoje terytorium.

W tej książce występuje wiele nazw miast i krain, które czytelnik chętnie umiejscowiłby na otrzymanej od autora mapie. Jednak zostały tam umieszczone tylko niektóre z nich, przez co śledzenie podróży bohaterów nie jest proste. Musimy sami na podstawie opisów wnioskować, gdzie dane miasto może się znajdować.

Co do samej fabuły, początkowo toczy się ona w przyspieszonym tempie. Dopiero co Crismo znalazł Dziennik, a już bohaterowie są przy pierwszym punkcie podróży – niemal jakby odkryli portal, który z łatwością przeniósł ich w odpowiednie miejsce.

Podobna sytuacja ma miejsce przy podróży statkiem. Po jednym akapicie trudno wyobrazić sobie życie dwojga elfów przez dziewięć dni na pokładzie z pijanymi marynarzami. Przecież równie dobrze mogli przesiedzieć ten czas, ukrywając się przed niedwuznacznymi spojrzeniami mężczyzn, jak również bawić się z nimi przed całą żeglugę.

Przyjaciel czy wróg?
Ważnym elementem książki są relacje między bohaterami. Czytając powieści z różnych gatunków i czasów, przeżywamy razem z postaciami ich perypetie. Każda przyjaźń ma głębokie korzenie, a wróg potrafi się napatoczyć w najmniej spodziewanym momencie.

Pieczęciach bogów występuje pewne zamieszanie. Przykładem może być sama Aisena, która w jednej chwili uwielbia Crisma, a w następnej strzela do niego z łuku. Podobnie wygląda to przy innych bohaterach. Ich relacje są na tyle płytkie, że z łatwością zmieniają się na przeciwstawne uczucia. W jednym momencie ktoś jest przyjacielem i wiernym kompanem, a już za chwilę wbija nóż w plecy. Nie ma po prostu czasu na to, by relacje zdążyły się odpowiednio rozwinąć i zakorzenić.

To o czym jest ta książka?
Im bardziej zagłębiamy się w treść, tym częściej zadajemy sobie to pytanie. Rozumiem, że w każdej książce pojawiają się wątki poboczne, ale nie powinny one jawić się jako główne.

Nagle zmieniamy perspektywę i uparcie się jej trzymamy, jakby miała nam uciec, jeśli na chwilę ją zostawimy. Takim sposobem tracimy z widoku Crisma i skupiamy się na parce elfów, przechodzimy przez inne tematy niemające punktów wspólnych z główną fabułą. Te wątki stanowią swego rodzaju łaty, które nie pasują do stroju, ale zostały dodane, by historia była dłuższa i wydawała się pełniejsza.

Jest jeszcze jeden element, który nie umknie nawet przy pobieżnym przejrzeniu książki. Wręcz ocieka ona erotyką. Jak przeklinający w kółko Orkowie są jeszcze do zniesienia, tak ciągłe sceny dosłownie ukazujące, że mężczyźni – nawet wśród elfów – myślą tylko o jednym, są przesadą. Gdy zostaje pokazana kobieta, to zwykle chętnie zabawiają się jej kosztem, bez względu na to, czy ona się na to zgadza, czy nie.

Autorowi po prostu zabrakło dobrego i wyważonego smaku.

Podsumowanie
Pomysł z Dziennikiem Wędrowca, który staje się początkiem niezwykłych przygód, jest naprawdę genialny. Fabułę można było poprowadzić w zupełnie inny sposób, dzięki czemu historia nie pozostawiłaby niesmaku po czytaniu kolejnych erotycznych scen przeplatanych szukaniem figurek.

Książka zapewne wciągnęłaby czytelnika w swój świat, ale niestety jest zbyt niedopracowana. Autor starał się za dużo pokazać na jak najmniejszej liczbie stron, co doprowadziło do niezakończonych spraw i pytań pozostających bez odpowiedzi. Gdyby niektóre wątki pominąć, inne dopracować oraz usunąć wszystko, co niepotrzebne, to historia byłaby spójna i logiczna. Wtedy chętnie bym ją przeczytała.

Tym razem debiut nie pokazuje, by autor miał osiągnąć literacki sukces. Mimo to miejmy nadzieję, że przed wydaniem następnej książki przemyśli on swój pomysł i dobrze nad nim popracuje.

 

Tekst: Aleksandra Stupera

Post dodany: 25 stycznia 2018

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno