facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

O dwóch takich, co ukradli księżyc?

Dwóch kolegów podejmuje decyzję o obrabowaniu Galerii Beksińskiego. Uważają artystę za chorego psychicznie, a jego dzieła za brednie wariata, na których jednak można by było zarobić. Przyjeżdżają do Sanoka, by najpierw zrobić „wywiad”, podczas którego piorun wtrąca ich do zwierciadła na jednej z sal. Ich przewodnikiem zostaje Śmierć z czarnym psem. W czasie wędrówki diametralnie zmieniają zdanie o Mistrzu i jego pracach.

Tak Nadieża Myszlennik, autorka książki „Rabunek i maska”, opisuje swoje najnowsze dzieło. Przyznam szczerze, wiedząc, że lektura opowiada historię, w którą zamieszany jest sam Zdzisław Beksiński, od razu zdecydowałam się na tę pozycję. Niezaprzeczalne jest to, że postać artysty to geniusz sam w sobie, a jego prace można interpretować, jak tylko dusza zapragnie. Koncepcja na powieść, w której główną rolę odgrywa dwóch niedocenionych przez życie informatyków chcących szybko dorobić się na kradzieży dzieł polskiego malarza to dobry pomysł na książkę. W tym przypadku jednak coś poszło nie tak…

Już od pierwszych stron „Rabunku i maski” ma się wrażenie, jakby tekst pisała nie doświadczona pisarka, a uczeń szkoły gimnazjalnej. Sztuczne dialogi, które bardziej wyglądają jak rozmowy nieznanych sobie osób, zachowujących wysoki poziom kultury języka, co chwila powtarzające się dopiski za dialogami np. „odpowiedział Roman”, co też stwarza bardzo sztuczną mowę. Autorka nie jest Polką, ale napisała swoją książkę w naszym ojczystym języku. Zrozumiałe jest to, że miała prawo mieć problem z naszym słownictwem, które nie jest proste. Jednak uważam, że jeśli ktoś decyduje się na publikację, to stara się, by język, w jakim pisana jest książka, był jak najprostszy i nie sprawiał wrażenia nienaturalnego.

Osobiście trudno było mi przebrnąć przez pierwszą część, „Rabunek”. Przez dziwny, wręcz bardzo urzędowy styl pisania, o którym pisałam wyżej, ciężko się czytało książkę. W dodatku niektóre fragmenty – jak na przykład ten, gdy bohaterowie opisywali Śmierci (ich przewodnikowi) obrazy Beksińskiego – nieco mnie zanudziły. Prawdą jest, że sposób interpretacji dzieł sztuki leży w gestii odbiorcy i zapewne każdy dostrzeże w obrazie co innego. Przez tę scenę autorka nieco jakby narzuciła czytelnikowi wyjaśnienie. W ten sposób w pierwszej części książki Nadieża Myszlennik opisała kilka obrazów, na sam koniec stawiając bohaterów przed samym Beksińskim. W rozmowie z Mistrzem artysta uświadomił ich, że to, co widzieli w jego pracach, nie odzwierciedlało jego prawdziwego życia. By dodać książce jeszcze trochę banału, główne postaci zakochują się na koniec pierwszej części i zmieniają swoje życie – jeden zostaje malarzem, drugi idzie w kierunku literatury.

Niestety, drugiej części nie zdołałam przeczytać. Być może sięgnę po nią za jakiś czas, kiedy ochłonę po pierwszej. Według mnie książce brakuje lekkiego stylu pisania i uważam, że pisarkę nieco poniosła fantazja, wyolbrzymiając i wychodząc poza normy gatunku, w jakim stworzyła utwór.

Przeczytanie i ocenianie książki „Rabunek i maska” autorstwa Nadieży Myszlennik umożliwiło nam wydawnictwo Novae Res.

 

Tekst: Karolina Maga (www.magakarolina.wixsite.com/subiektywnie)

Post dodany: 11 stycznia 2018

Tagi dla tego posta:

Karolina Maga   książka   książki   kultura   literatura   Novae Res   recenzja   sztuka  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno