facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Nie mam ręki do żartów

Ostatnio tata zapytał mnie jak maluję paznokcie. Przyznam, że to pytanie słyszę bardzo często. Nie wiem dlaczego, ale ludzie zazwyczaj myślą, że skoro nie mam dłoni, to maluję paznokcie stopą, ustami albo w inny abstrakcyjny sposób. Może dlatego, że skoro ja wydaję się nienaturalna, to i sposób radzenia sobie z różnymi rzeczami musi być spektakularny.

Nic bardziej mylnego. Do pomalowania paznokci potrzebuję jedynie czegoś do podparcia pędzelka. Może to być biurko, kolano, cokolwiek. A resztę roboty i tak wykonuję prawą dłonią.

Przywykłam już do tego, że ludzie często pytają mnie o różne sprawy związane z moim życiem bez dłoni. Najlepsze w tym wszystkim są dzieci. Tak naprawdę to powinniśmy się od nich uczyć, bo śmiało podchodzą, pytają, dlaczego mam taką „śmieszną rączkę”… I tu wkracza rodzic. Czasem zdarzy się fajny dorosły, który uśmiechnie się do mnie i zaczeka, aż pogawędzę sobie z dzieciakiem. Jednak z reguły jest tak, że rodzic szarpie tego małego człowieka za rękę i krzyczy, że nie wolno tak pytać. Łatwo się domyślić, że takie dziecko uczy się wtedy, że do niepełnosprawnych lepiej się nie zbliżać, pewnie gryzą albo, co gorsza, mogą zarazić jakąś straszną chorobą, od której wyrasta palma na głowie.  

Bywa także, że ludzie gorzej radzą sobie z tym, że nie mam dłoni, niż ja sama. Niedawno, gdy byłam w sklepie, sprzedawca zapytał mnie, co mi się stało w rękę. Bezpośredniość jego wypowiedzi zaskoczyła mnie, więc pozwoliłam sobie na delikatny żart. Powiedziałam, że kiedyś obgryzałam paznokcie i tak nieszczęśliwie skończyłam bez dłoni.
Po minie sprzedawcy zrozumiałam, że mój żart do niego nie trafił. Skwitował moje wystąpienie tym, że mi współczuje. Chyba oczekiwał wypowiedzi w stylu „urodziłam się bez dłoni, jak mi źle, życie jest brutalne”. No niestety, nigdy bym tak nie odpowiedziała. Moi przyjaciele, znajomi to wiedzą, ale nowo poznane osoby jeszcze nie. Boją się odezwać, zażartować. Przecież skoro nie mam dłoni, to też i poczucia humoru, logiczne… Podczas spotkań z moimi niepełnosprawnymi znajomymi często opowiadamy o sytuacjach, w których inni ludzie patrzą na nas ze współczuciem, są zestresowani naszym towarzystwem albo po prostu gapią się i nie rozumieją, dlaczego wyglądamy inaczej. Uwierzcie, że my to widzimy i też czujemy się skrępowani. Czasem wolimy, by ktoś prosto z mostu zapytał nas o nasz defekt, niż stał i patrzył jak na kosmitę przez piętnaście minut.

Prawdopodobnie takie zachowania wywodzą się z niewiedzy. Choć o niepełnosprawnych mówi się coraz więcej, to uświadamianie w tej kwestii często kończy się tylko na przyjęciu do wiadomości, że „tacy” ludzie też istnieją, a mało kto zadaje sobie trud nauki obcowania z innością. A to wcale nie jest skomplikowane. Tak jak wspomniałam wcześniej: uczmy się od dzieci. Zamiast tylko obserwować, podejmujmy dialog, a z czasem różnice staną się bardziej naturalne.

 

Autorka tekstu: Adrianna Mrowiec

Post dodany: 28 listopada 2017

Tagi dla tego posta:

Adrianna Helena Mrowiec   niepełnosprawność  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno