facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Mickiewicz vs. Słowacki

Wokół konfliktu Adama Mickiewicza z Juliuszem Słowackim narosło wiele mitów i legend. Jaka była historia tej burzliwej znajomości? Czemu poeci się nie znosili?

Jeszcze kilka lat temu dużą popularnością cieszyły się żartobliwe memy przedstawiające dwóch polskich wieszczów jako ludzi, którzy, delikatnie mówiąc, nie darzą się wielką sympatią. Na złośliwy komentarz autora Dziadów: „My poeci wiemy, jak/ Kordian na nas działa/ Większość, gdy go przeczytała/ To się ino śmiała”, Słowacki miał odpowiedzieć ciętą ripostą: „Przedmiotem to nie jest przydługich obrad/ Najgorszą powieścią Wallenrod Konrad”. Chociaż przytoczone wyżej rymowanki zostały oczywiście wymyślone i włożone w usta literatów  przez ,,rozpoetyzowanych’’ internautów, to jednak kryje się w nich sporo prawdy. Tak, Mickiewicz i Słowacki toczyli ze sobą liczne, niepozbawione krytycznych uwag spory. Niesamowitym zbiegiem okoliczności był fakt, że dwóch bodaj największych pisarzy w historii naszej rodzimej literatury żyło w tym samym czasie, mieszkało w tych samych miastach i obracało się w tym samym towarzystwie. A gdzie spotkają się równie wybitne i charyzmatyczne osobowości, tam konflikt gotowy.

Jest kościół, Boga nie ma

Dzieląca poetów różnica wieku (Słowacki był młodszy od Mickiewicza o 11 lat) wpłynęła na nierównorzędność ich relacji. Gdy Słowacki dopiero wkraczał na ścieżkę artystycznej chwały, autor Konrada Wallenroda miał już za sobą literackie sukcesy i cieszył się mianem najwybitniejszego pisarza polskiego romantyzmu. Młodszy poeta musiał zatem sprostać wyjątkowo niewdzięcznej roli nowicjusza starającego się dorównać aktualnemu mistrzowi. Pisał wiersze i powieści poetyckie, po cichu licząc, że starszy wieszcz pochwali jego talent, zobaczy w nim twórcę godnego siebie. Jednak były to płonne nadzieje. Jak mówi dr Maria Janoszka z Instytutu Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego: – Mickiewicz na temat Słowackiego głównie milczał – nie polemizował z nim otwarcie ani nie recenzował jego nowych utworów, prawie nie wspominał o nim także w swojej korespondencji. Oczywiście jest to milczenie znaczące, które świadczy o dystansie, a może nawet chęci pomniejszenia wartości dzieł Słowackiego. Gdy Mickiewicz w końcu zdecydował się zrecenzować dorobek literacki młodszego rywala, zrobił to w sposób bardzo ambiwalentny. Określając jego twórczość mianem „pięknej świątyni bez Boga”, wyraził się w sposób pozytywny o poetyckim kunszcie autora Balladyny. Dlatego słowa te początkowo nie oburzyły Słowackiego. Wręcz przeciwnie, odebrał je jako komplement. Dopiero później zrozumiał, że metafora ta ma drugiego dno – okazała się także zarzutem uprawiania pisarstwa pozbawionego idei i duchowych wartości. Poza niezgodnością co do kształtu poezji, poetów różniło też odmienne podejście do sprawy narodowej. Mickiewicz proponował pozostającym pod zaborami Polakom przyjęcie postawy mesjanizmu, która polegała na cierpliwym oczekiwaniu, aż nadejdzie tajemniczy zbawiciel. Słowacki polemizował z tym poglądem – w Kordianie, przywołując postać wielkiego szwajcarskiego wojownika Winkelrieda, nawoływał do podjęcia czynnej walki zbrojnej. Literacka publiczność epoki, w dużej części nieprzychylna młodszemu pisarzowi, opowiadała się raczej za myślą propagowaną przez autora Pana Tadeusza. Stosunki między poetami, już wcześniej bardzo oziębłe, stały się zupełnie wrogie, gdy Mickiewicz w III części Dziadów przedstawił postać Doktora, którego pierwowzorem miał być August Bécu – ojczym Słowackiego. Bohater ten współpracował ze znienawidzonym przez Polaków senatorem Nowosilcowem, bawił się na organizowanym przez niego przyjęciu, a co najgorsze – zaproponował otwarcie okna w celi patrioty Rollisona, licząc na to, że ten popełni samobójstwo. Słowem, Bécu sportretowany został jako człowiek pozbawiony kręgosłupa moralnego. Po przeczytaniu dramatu Mickiewicza, wściekły Słowacki postanowił na jakiś czas wyjechać z przyjaznej starszemu poecie stolicy Francji.

Jedzą, piją, improwizują

Wydawać by się mogło, że nie było już szans na ocieplenie kontaktów. Zbyt wiele różnic nie do pogodzenia, zbyt wiele ran. Ale pamiętajmy, że w epoce romantyzmu działy się czasem rzeczy, których ,,mędrca szkiełkiem i okiem’’ zrozumieć nie sposób. Podczas przyjęcia z okazji inauguracyjnego wykładu Mickiewicza w Kolegium Francuskim, 25 grudnia 1840 roku Juliusz Słowacki, ku zaskoczeniu wszystkich zebranych, wystąpił ze spontaniczną mową. Niestety nikt nie spisał jej treści, jednak z relacji obserwatorów wynika, że była naszpikowana aluzjami dotyczącymi rywala. Z jednej strony Słowacki miał wyrażać żal do starszego poety o konsekwentne deprecjonowanie jego dorobku literackiego, z drugiej – padały ponoć także wersy będące wyrazem szacunku i docenienia. W końcu autor Kordiana, za pomocą metafory zaczerpniętej z Pana Tadeusza, zaproponował zakopanie topora wojennego. Pozostający od jakiegoś czasu w twórczym letargu Mickiewicz w rewanżu wygłosił, jak gdyby niesiony niesamowitym poetyckim natchnieniem, improwizowaną odpowiedź, która wywarła na wszystkich zgromadzonych ogromne wrażenie. Jeden z obecnych, krytyk Stanisław Ropelewski, zemdlał, inni zaś zaczęli płakać. Niezwykłość tej sytuacji polegała też na tym, że ponoć w swej wypowiedzi wieszcz pozytywnie odniósł się do słów Słowackiego. Obaj panowie, już pogodzeni, mieli bowiem spędzić resztę wieczoru na wspólnej, radosnej rozmowie. Atmosferę przyjaźni bardzo szybko jednak zniszczył pewien dziennikarz „Tygodnika Poznańskiego”, który w artykule zatytułowanym Improwizatorowie w kłamliwy sposób opisał wydarzenia owej nocy. Według niego Mickiewicz powiedział do autora Balladyny: „Nie jesteś poetą, bo nie masz wiary i miłości”. Tego już było za wiele. Duma Słowackiego została poważnie urażona. Jego oczekiwania na sprostowanie tych słów okazały się daremne – starszy poeta postanowił sprawę przemilczeć. Ale milczeć nie chciał bynajmniej Słowacki. W celu ostatecznego rozprawienia się z wrogami wydał Beniowskiego. Jakże dobra to była odpowiedź! Na stronach tego poematu dygresyjnego autor wbija szpile niemal wszystkim nieprzychylnym mu osobom. Mocno obrywa się krytykom, których tendencyjne opinie porównane zostały do plucia w sufit. A co poeta napisał o starszym wieszczu? – W zakończeniu Beniowskiego Słowacki nadaje swojemu konfliktowi z Mickiewiczem formę walki dwóch tytanów, zwycięskiej dla młodszego poety, któremu w nagrodę dane będą miłość przyszłych pokoleń i przywództwo duchowe. I choć autor Pana Tadeusza w tym obrazie należy do przeszłości, jest „dawnym Bogiem”, przed Słowackim zaś otwiera się przyszłość, w ostatnich słowach podkreśla on równość ich pozycji: „Bądź zdrów! – A tak się żegnają nie wrogi, / Lecz dwa na słońcach swych przeciwnych – Bogi”. Ten pojednawczy gest eksponuje jednak pewną wyższość Słowackiego – od teraz to on ustala charakter relacji obu wieszczów – wyjaśnia dr Janoszka.

Grób Słowackiego

Pomimo tego, że w kolejnych latach drogi obu poetów często się przecinały (przez jakiś czas należeli nawet do jednej sekty religijnej – Koła Sprawy Bożej), to jednak ich wzajemne stosunki nadal podszyte były chłodem, zazdrością i niechęcią. Wielki antagonizm wieszczów zakończył się 3 kwietnia 1849 roku – w tym dniu zmarł Juliusz Słowacki. Za życia nie cieszył się dużą popularnością, dlatego niewiele pisało się o jego odejściu. Na pogrzebie stawiła się garstka znajomych. Wśród nich zabrakło Mickiewicza.

Źródła:
P. Hertz: Portret Słowackiego;
M. Bąk: Twórczy lęk Słowackiego. Antagonizm wieszczów po latach;
T. Łubieński: M jak Mickiewicz.


Tekst: Adam Pęczek

Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (styczeń/luty 2020).

Post dodany: 7 kwietnia 2020

Tagi dla tego posta:

AdamPęczek   artykuł   konflikt   MagazynSuplement   Mickiewicz   poeci   Słowacki  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno