facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Memento

Na początku było słowo. I obraz. I czasami dźwięk. Po prostu na początku był mem. I wszystko zostało oddane mu we władanie…

Drodzy Czytelnicy prawdopodobnie podchodzili ostatnio do sesji, dzięki czemu tematyka memów nie jest im obca. Bo to właśnie w świat obrazków z Kwejka, tudzież innego 9gaga najchętniej uciekają ci, którzy powinni raczej przeglądać dwudziestostronicowe skrypty pełne ważnej, naprawdę WAŻNEJ wiedzy. Gdy jednak spędzimy już nad pierwszym zdaniem tekstu około trzech minut, nadchodzi idealna pora, by zobaczyć śmieszny wizerunek kota. Mało kto jednak zastanawia się nad istotą tego niezwykle czasochłonnego zjawiska.

Johnny Memetic
Niech więc zrobi się na moment poważnie. W genetyce istnieje pojęcie jednostki ewolucji biologicznej. A mówiąc po ludzku, mamy do czynienia z genem. Istnieje jednak także teoria ewolucji kulturowej, zwana memetyką, w której jednostką doboru jest… Tak, zgadliście. Co ważne, mem jest nieodłącznie powiązany z naśladownictwem, kopiowaniem − to też brzmi znajomo, prawda?
Mówimy tu o jednostce informacji, która może zostać zapisana na nośnikach sztucznych, takich jak płyta CD, pendrive w kształcie hamburgera albo w najzwyklejszej w świecie książce. Może też być zapisana w mózgu każdego z nas (chociaż czasami powątpiewam w to stwierdzenie…).
Co ciekawe, istnieje również pojęcie pokrewne − „wirus umysłu”, które zostało opisane w książce o tym samym tytule, autorstwa Richarda Brodiego. To nic innego, jak bezużyteczne zespoły memów, replikujące się w ludzkich jaźniach. W ten sposób dochodzimy powoli do ulubionego miejsca każdego z nas − INTERNETU.

Look on my meme, my meme is amazing
Idea internetu jako wirtualnego miejsca, w którym miała zostać zebrana cała wiedza i całe dotychczasowe doświadczenie ludzkości, była nader szlachetna. W praktyce internet to jednak miejsce, gdzie zdecydowaną większość treści stanowi pornografia we wszelkich możliwych konfiguracjach, a następnie mniej lub bardziej humorystyczne obrazki, filmiki i gify. Czy to źle? Możliwe. Czy stanowi źródło rozrywki pod każdą szerokością geograficzną? Z całą pewnością.
Ciężko jest określić, kiedy pojawiły się pierwsze memy w formie zbliżonej do tych teraźniejszych. Większość sieciowych weteranów jako jeden z najstarszych wskazuje Hampster Dance. Była to strona zawierająca całe szeregi gifów przedstawiających tańczące chomiki. Jako tło muzyczne wykorzystano… no wiecie, di – di – da – di – di – do – do i temu podobne.
Wraz z rozwojem internetu rozwinęła się także memetyka. Wkrótce po tym, jak coraz więcej gospodarstw domowych wyposażono w szerokopasmowe łącza sieciowe, a kafejki internetowe spotkał niechybny koniec, internauci zaczęli przelewać swoją kreatywność w filmy i grafiki. Pokolenie lat 90. i późniejszych na własne oczy mogło się przekonać, jak kolejne wirtualne mody i fenomeny zyskują popularność, a potem zamieniają się w mgliste wspomnienia. Jak ludzie tracą czas najpierw na bash.org.pl, potem na Demotywatorach, a następnie na Kwejku, podczas gdy ich matki albo szefowie krzyczą coś o obowiązkach. No, a jak to się mawia, z wielkim facetem śpiewającym Numa Numa przed kamerą przychodzi wielka odpowiedzialność. Czy jakoś tak.

[ZOBACZ MEMY]
Jak rozpoznać, że coś jest mainstreamowe i nie można się już tym pochwalić w Starbucksie? Media głównego nurtu biorą to na tapetę. Na najpoważniejszych, zdawałoby się, portalach, w gazetach, a nawet w telewizji coraz częściej serwuje się nam treści, które w „internetach” w błyskawiczny sposób zdobywają popularność. Efekt jest przeważnie nieciekawy, bo to tak, jakby Wasz wujek Janusz próbował Wam zaimponować, nosząc airmaxy i fullcap. Nim w telewizji śniadaniowej pojawi się Harlem Shake, na YouTubie ludzie już zdążą wylać sobie na głowę kubełek pełen lodowatej wody w ramach ice bucket challenge. Ale jest to jednak wyraźny sygnał, że bez kopiowania pewnych informacji nie jesteśmy już w stanie żyć. Zrozumiał to także świat biznesu, który w ramach marketingu wirusowego sprawia, że klienci sami z siebie reklamują dany produkt. Przykład? „No to frugo” sprawiło, że ludzie byli gotowi wydłubać sobie nawzajem oczy, byleby tylko zwykły sok wrócił na półki sklepowe. No a przecież reklama internetowa, dzięki korzystaniu z bardzo mądrych algorytmów, może z łatwością dotrzeć do odpowiedniej osoby… Twórcy reklam doskonale to rozumieją. Nie każdy jest jednak w stanie pojąć pewne zjawiska, które zachodzą na ekranie komputera.

Sztuka trollowania
Znalazłem na Facebooku pewną stronę. Nazywała się Konie są tępe. Wrzucano tam treści wyśmiewające konie − po prostu. Fanpage ten jednak w sposób intencjonalny podburzał dwunastolatki do ataków histerii, które kierowały w stronę twórców. Teraz więc mała odezwa do Czytelników. Nie bądźcie umysłowymi dzieciakami, które dają się trollować − a takie przypadki spotykam codziennie. Cieszcie się memami i nie dajcie sobie zepsuć przez nie dnia. Bawcie się dobrze.

Skoro dawno już przestaliście robić coś pożytecznego, lenie.

Autor tekstu: Paweł Czechowski

Post dodany: 4 lipca 2016

Tagi dla tego posta:

memy   Paweł Czechowski  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno