facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Klasyka w steampunkowym wydaniu

Na scenie: hrabia Wacław, jego żona Elwira, przyjaciel domu Alfred i pokojówka Justysia. Relacje między nimi oraz przeniesienie ich losów z XIX-wiecznych salonów do współczesności zdecydowanie zwiastują dobrą zabawę!

Przeniesienie klasycznego dramatu na nowoczesne realia to zabieg coraz bardziej popularny, ale niezwykle ryzykowny. Jest to spowodowane tym, że sztuka współczesna, jeśli zostanie źle zrozumiana, może być niepochlebnie odebrana przez publiczność, a tym bardziej gdy znana, kilkusetletnia jest przesadnie „udziwniana” by widza zaskoczyć, zmusić do myślenia, zachwycić mnogością efektów specjalnych i nowoczesnych rozwiązań scenicznych. Teatr współczesny jest kochany przez jednych, nienawidzony przez innych.

Kluczem jest subtelność i wyczucie smaku, a dobry reżyser nie pozwoli na przekroczenie tej cienkiej i delikatnej granicy pomiędzy sztuką a groteską, która decyduje też o tym, czy przedstawienie spodoba się wszystkim, czy tylko wąskiemu gronu odbiorców. Tym właśnie wyczuciem wykazali się twórcy spektaklu Mąż i żona, który miał premierę 23 lutego 2020. Członkowie Stowarzyszenia Kwestia Kultury niejako odpowiedzieli na potrzebę „powrotu do korzeni”, którą można zaobserwować w upodobaniach współczesnej widowni, przenosząc jednak fabułę do przyszłości jedynie za pomocą kostiumów i scenografii utrzymanych w klimacie steampunku. Pozostając wiernymi oryginalnemu tekstowi komedii Aleksandra Fredry z 1880 roku, aktorzy nadali niesamowitej świeżości przedstawieniu, nie tylko poprzez grę aktorską, ale również prowadzenie kampanii reklamowej w social mediach, starając się sobie wyobrazić, jak wyglądałyby posty tworzone przez dziewiętnastowiecznych bohaterów. Ich młody wiek, zaangażowanie i pasja wprowadzają nową energię w adaptację utworu, co sprawia, że trudno zorientować się, kiedy mijają trzy akty, grane bez przerwy.

Samo rozpoczęcie zaskakuje pomysłowym oddaniem hołdu oryginalnemu tekstowi sztuki poprzez odczytanie sceny pierwszej na głos, wraz z… didaskaliami! Ten dowcip, polegający na podkreśleniu tła zamiast wypowiedzi bohaterów, doskonale wprowadza w klimat przedstawienia, ale również zaskakuje, gdyż widz nie wiedząc, czy taka interpretacja będzie kontynuowana przez cały spektakl, nadstawia uszu, czekając na dalszą akcję. Po chwili rozpoczyna się zwariowana, wciągająca i niezwykle dynamiczna farsa, która pomimo tego, że jest oparta na tym samym schemacie, co uwielbiane ostatnio przez widownię popularne komedie małżeńskie czy komedie pomyłek, uwypukla realia dawno minionej epoki. Nie tylko bawi, ale i skłania do refleksji nad tym, że ludzkie przywary, niedoskonałości i pewne zachowania pozostają niezmienione od setek lat. Z kolei obserwowanie na scenie swoich rówieśników, w otoczeniu znajomych, sprawia, że w ciasnej sali czuć rodzinną atmosferę.

Kameralny i lekko industrialny klimat, a także lokalizacja samego Teatru Gry i Ludzie, w którym odbywała się premiera, świetnie pasowały do steampunkowej otoczki spektaklu, a w powietrzu czuć było ambicję i werwę aktorów – aż chciałoby się zatrzymać na chwilę, zapomnieć o codziennych obowiązkach i, tak jak oni, w całości dać się ponieść swojej pasji.


Tekst: Aleksandra Lewandowska

Post dodany: 8 marca 2020

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno