facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Haters gonna hate

Żeglugę po Internecie czas zacząć! Bitowy wiatr w żagle, cała naprzód! Po lewej Wyspa Śmiesznych Kotów z cudowną (choć stojącą w miejscu) Rzeką Prokrastynacji, po prawej Zatoka Piratów. Ale co to? O nie… oto Sztorm Hejtu.

Wielu z Was na pewno chociaż raz spotkało się z jakąś formą internetowego hejtu. Sieć jest dla takich drapieżników idealnym miejscem na łowy. I – jak twierdzą naukowcy (na szczęście szwajcarscy) – kiedy taki hejter wylewa właśnie gdzieś swój zero-jedynkowy jad, w jego mózgu (optymistycznie załóżmy, że takowy w jego głowie się znajduje) jasno jak wyświetlacz telefonu o drugiej w nocy jarzyć się będzie tak zwany „ośrodek nagrody”. Ten sam, który uaktywnia się, kiedy towarzyszy nam na przykład odczucie dobrze spełnionego obowiązku. A jeśli coś jest stosunkowo łatwe (bo wiadomo, że prościej bezrefleksyjnie i bezpodstawnie zwyzywać, niż udzielić rzetelnej, uzasadnionej krytyki) i do tego mile łechce naszą dumę, zostawiając przy tym złudzenie anonimowości, to trudno się dziwić, że Internet wolny od hejtu nie jest i nigdy nie będzie.

Hejterzy to stworzenia stadne
Gdyby Krystyna Czubówna wcieliła się w rolę narratora programu przyrodniczego o hejterach, na pewno nie omieszkałaby swoim legendarnym głosem wspomnieć o fakcie, że owi nienawistnicy bardzo często są niemili dlatego, że w ten sposób, poprzez akt agresji, mogą przyłączyć się do pewnej grupy. Jest to mechanizm identyczny do grupki dzieciaków znęcających się w szkole nad inną – słabszą, często odmienną (hejt często dotyczy odmienności i wynika z braku jej zrozumienia) – jednostką. Dołączenie do grupy „dokuczających” to możliwość samoutwierdzenia się, poprawienia własnej samooceny i umocnienia swojej pozycji w „stadzie”, a poza tym daje łobuzowi pewien rodzaj gwarancji, że sam nie stanie się obiektem drwin. Do analogii tej pasuje również obraz „obrońcy”. Czasem w samym środku internetowego linczu pojawi się głos rozsądku. Jeśli osoba za te słowa odpowiedzialna jest powszechnie w danej grupie akceptowana, istnieją wysokie szanse, że piłeczka zostanie skutecznie odbita i hejterzy zostaną ośmieszeni. Równie dobrze jednak może dojść do sytuacji, kiedy próba obrony się nie powiedzie i niedoszły protektor sam zostanie obrzucony wirtualnym łajnem.

Chodźcie śmiało, jest nas mało!
Spotkałem się jakiś czas temu ze statystyką, która, przybierając formę złowrogiego kręgu, straszyła aż dwudziestopięcioprocentowym (dla leniwych – 25%) skażeniem hejtu w internetowych komentarzach. To bardzo dużo! Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że wielu internautów nie udziela się w komentarzach, pozostając w roli biernych obserwatorów – takich ludzi hejterami nazwać nie można, a nie uwzględniono ich w tychże badaniach. Dodajmy do tego fakt, że za wiele kloacznych komentarzy odpowiadają często pojedynczy użytkownicy i tak wysoki procent hejtu zawdzięcza się ogromnej – dajmy się ponieść językowej fantazji – „płodności twórczej” jednostek.

„Nie żyw do mnie hejta”
Przypadkowo utworzyłem właśnie obraz hejtera, jako smutnego, toczącego pianę z ust internetowego trolla. Ale prawda jest taka, że każdy czasem jest narażony na stanie się takim nienawistnikiem. Niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nigdy nikogo w Internecie nie wyśmiał, w jakiś sposób obraził, nawet nieświadomie. Ja, niżej podpisany, również nie raz się na tym złapałem. Już dawno temu, w odległej galaktyce Mistrz Yoda mawiał, że ciemna strona mocy jest łatwa i równie łatwo jej ulec. I w ten sposób każdy z nas podejmuje taką walkę każdego dnia. Ale wierzę i nie tylko w wierze pokładam swój optymizm, bo można to w Internecie zauważyć okiem nieuzbrojonym, że konstruktywna krytyka nie umarła. Że można po dżentelmeńsku kogoś upomnieć, zwrócić uwagę na błąd, celnie wypunktować niedopatrzenia i nieścisłości. Bądźmy (dalej) internetowymi dżentelmenami!

Autor tekstu: Jakub Paluszek

Post dodany: 9 listopada 2016

Tagi dla tego posta:

hejt   internet   krytyka   zjawisko  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno