facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Gorzki smak malin

Statuetkę tę otrzymali m.in. Sharon Stone, Adam Sandler czy Bruce Willis. Wszyscy jej zdobywcy woleliby jednak o niej zapomnieć. Oto Złote Maliny, które są wyrzutem sumienia dla osób związanych z amerykańską branżą filmową.

Złote Maliny mają formę bardzo podobną do ceremonii rozdania Oscarów. Różnią się jedną zasadniczą rzeczą – ich celem jest gratyfikowanie wszystkich złych filmów powstałych w Hollywood w mijającym roku. Jury nie ogranicza się jednak tylko do filmów, dlatego antynagrody przyznawane są w dziesięciu kategoriach, takich jak m.in.: najgorszy reżyser, najgorszy aktor czy najgorszy prequel. Ceremonia zazwyczaj odbywa się na 24 godziny przed rozdaniem Oscarów. Złote Maliny mają także swoje odpowiedniki w innych krajach, m.in. w Polsce, gdzie najgorsze produkcje roku wybierane są na gali tzw. Węży.

Co za dużo, to niezdrowo

Pomysłodawcą stworzenia Złotych Malin był niejaki John Wilson, którego w 1980 r. obowiązki zawodowe zmusiły do obejrzenia ogromnej liczby nowych filmów. Niestety Wilson z przykrością stwierdził, że większość z nich to zupełne gnioty. Jak wspominał, jeden z seansów tak mocno go zdegustował, że poprosił nawet o oddanie pieniędzy wydanych na tę wątpliwej jakości rozrywkę. Do zwrotu kosztów oczywiście nie doszło, ale irytacja ta miała charakter twórczy – doprowadziła do zorganizowania gali, która miała wyłonić najgorsze filmy roku. Imprezie tej nadano nazwę Złotych Malin.

Początki były bardzo skromne. Dość powiedzieć, że pierwsza ceremonia odbyła się… w domu Wilsona i miała formę towarzyskiego żartu, bowiem wśród zaproszonych znajdowali się głównie znajomi organizatora. Z czasem jednak inicjatywa nabierała coraz większego rozgłosu, aż w końcu na trwałe zadomowiła się we współczesnej popkulturze.

Złote Maliny za cel postawiły sobie przede wszystkim ukaranie filmów, które miały poważny potencjał budżetowy, aktorski czy reżyserski, a mimo tego stały się niewypałami. Chodziło zatem o delikatne wbicie szpileczki środowisku, kochającemu kino, ale czasem jeszcze bardziej uwielbiającemu pławić się we własnej, często nieuzasadnionej i mocno subiektywnej, wspaniałości.

Dzisiaj Złota Malina, jutro Oscar

Chociaż Złote Maliny są przede wszystkim jednym wielkim żartem z nadętej i zapatrzonej w siebie branży filmowej, to jednak wielu artystów zdaje się nie rozumieć ich konwencji. Przez bardzo długi czas żaden ze zwycięzców nie chciał przyjąć swojej nagrody. Co więcej, wiele gwiazd irytowało się tym, że ich nazwisko w jakikolwiek sposób łączone jest ze Złotymi Malinami. Przykładem może być choćby Sylvester Stallone, który ponoć bardzo zdenerwował się, gdy został nominowany do nagrody za najgorszego aktora lat 80.

Pierwszą osobą, która odebrała osobliwe trofeum (choć nie zrobiła tego podczas oficjalnej ceremonii), był Bill Cosby, wyróżniony w kategorii najgorszy aktor roku za film Leonard, część 6. Komik postawił jednak pewien warunek – zażyczył sobie, aby jego statuetka została wykonana z prawdziwego złota, a nie jak wszystkie dotąd – z tworzywa sztucznego. Telewizja Fox, chcąc wręczyć aktorowi nagrodę podczas emitowanego przez nią programu, spełniła te żądania i zapłaciła aż 30 tys. dolarów za jej wyprodukowanie. Dla porównania cena tradycyjnej Razzie (tak tę nagrodę nazywają Amerykanie) wynosi około pięciu dolarów.

Lata mijały, a żadna z gwiazd nie wykazywała się na tyle dużym dystansem, aby przybyć na galę, stanąć twarzą w twarz z jury i osobiście odebrać Złotą Malinę. Jako pierwszy zdecydował się na to reżyser Paul Verhoeven, który w 1996 roku został nagrodzony za film Showgirls. W 2002 roku na imprezę zawitał kolejny zwycięzca – Tom Green, który postanowił w spektakularny sposób zaznaczyć swoją obecność. Po przybyciu na miejsce wydarzenia, Green wyjął z samochodu swój dywan, by następnie przejść się po nim, parodiując rytuał znany z Oscarów. Gdy przyszło mu odebrać statuetkę za zwycięstwo w aż czterech kategoriach, wyszedł na scenę i zaczął… grać na harmonijce. Podobnie jak jego rola w produkcji Luźny gość, także i ten występ nie zachwycił zgromadzonej widowni, bo muzyczny performance został wkrótce przerwany.

Komisja Złotych Malin w swoich wyborach bywa bezwzględna wobec nazwisk znanych i cenionych, dlatego laureatami byli już m.in. Marlon Brando, Kevin Costner czy Michael Cimino. Oni nie odebrali statuetki osobiście, w przeciwieństwie choćby do Sandry Bullock, która w 2010 r. zaszczyciła zebranych swoją obecnością, wygłaszając zabawną mowę z okazji wygranej w kategorii najgorsza aktorka roku. Przypadek Bullock jest bardzo paradoksalny i świetnie pokazuje, jak zmienny bywa los, zwłaszcza w branży filmowej. Zaledwie dzień później świeżo upieczona zdobywczyni Złotej Maliny nagrodzona została Oscarem za najlepszą kreację damską. To dopiero motywująca historia – od najgorszej do najlepszej i to w zaledwie jedną dobę!

Złote Maliny były także świadkiem wydarzeń tak absurdalnych, że nie mogłoby do nich dojść na jakiejkolwiek innej ceremonii. Przykład? W 2000 r. niekwestionowanym zwycięzcą niechlubnego konkursu został film Bardzo dziki Zachód, zdobywając aż pięć statuetek. Z tej okazji na scenie trzykrotnie pojawił się Robert Conrad, który za każdym razem rzucał sarkastyczne komentarze pod adresem twórców produkcji. Nie dziwiłoby to, gdyby nie fakt, że Conrad w tym filmie nie wystąpił. Jego irytację tłumaczy jednak to, że grał on w serialu The wild wild west, na którego podstawie powstała nieudana adaptacja kinowa.

Rekordziści

Kto najczęściej otrzymywał Złotą Malinę? Niekwestionowanym ulubieńcem jury jest Sylvester Stallone – zdobywca aż dziesięciu statuetek. Wśród kobiet najwięcej Razzies ma Madonna, która wygrała osiem razy. Tuż za nimi są Adam Sandler i Paris Hilton. On ma sześć, a ona – pięć nagród.

Gdyby mierzyć wartość filmu po liczbie zdobytych Złotych Malin, to najgorszy byłby Jack i Jill (z Sandlerem w roli głównej), zwycięzca w aż dziesięciu kategoriach.

Warto odnotować, że organizatorzy przyznali kiedyś także specjalne trofeum dla najgorszego aktora i najgorszej aktorki stulecia. Tutaj znów zwycięzcami okazali się Stallone i Madonna.

Wirus przeszkodził

Mimo że w pewnych kręgach Złote Maliny uznawane są za wydarzenie kultowe, to jednak nadal popularnością ustępują Oscarom. W promocji na pewno nie pomagał wieloletni brak transmisji telewizyjnej. Ta nieobecność na małym ekranie jest dość zrozumiała, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak często podczas ceremonii dochodziło do nieprzewidzianych i kontrowersyjnych sytuacji. W tym roku gala miała być pokazywana przez jedną z amerykańskich stacji, ale ze względu na szalejącą pandemię koronawirusa, nie doczekała się emisji na żywo. Na kolejne malinowe rozdanie przyjdzie nam więc poczekać jeszcze rok. Jednego, jak zwykle, możemy być pewni – słabych filmów na pewno (i niestety) nie zabraknie.


Tekst: Adam Pęczek

Źródła:

B. Svetkey: The Razzies: A brief history. (www.ew.com/article/2011/01/28/razzies-brief-history/); B. Moore: Raspberry Awards Salute Hollywood’s Dishonor Roll. (www.latimes.com/archives/la-xpm-2000-mar-27-cl-13015-story.html);

M. Górna: Złote Maliny. Wątpliwe trofea przyznawane są już od 38 lat! (https://wyborcza.pl/7,101707,23086952,zlote-maliny-watpliwe-trofea-przyznawane-sa-juz-od-38-lat.html).

Post dodany: 18 czerwca 2020

Tagi dla tego posta:

#AdamPęczek   #antyOscar   #Hollywood   #złefilmy   #ZłoteMaliny  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno