facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

(filmo)TEKA – luty 2018

Jest taki etap, w życiu każdego studenta (występujący dwa razy do roku), gdy oglądanie filmów powinno spaść na dalsze miejsce listy priorytetów, to jednak właśnie wtedy ta forma spędzania wolnego czasu staje się nad wyraz atrakcyjna. Na szczęście sesja już za nami, mogę zatem z czystym sumieniem zrobić filmowy przegląd lutego i podzielić się z Wami tym, co obejrzałam w tym miesiącu. Jednocześnie rozpoczynając na blogu nowy cykl!

Nie przejedziecie koło nich bez obojętnie. Trzy billboardy za Ebbing, Missouri – 9,5/10
O czym jest ten film? O trzech billboardach, odpowiem i to bez złośliwego uśmiechu na ustach oraz najmniejszego śladu kpiny w głosie. Po chwili namysłu dodam, że również o ludzkich tragediach ujętych na różne sposoby i odzianych w gorzki humor. Wszystko zaczyna się w chwili, gdy Mildred Hayes, matka brutalnie zgwałconej i zamordowanej dziewczyny, postanawia wynająć trzy, od lat niewykorzystywane, tablice reklamowe, stojące przy niemal zapomnianej drodze. Na tytułowych billboardach umieszcza kontrowersyjne pytania o to, kiedy lokalna policja zamierza w końcu zająć się porządnie dochodzeniem w sprawie śmierci jej córki i postawić sprawców przed wymiarem sprawiedliwości. Konsekwencje takiego postępowania będą nieuchronne, zaskoczą jednak każdego, z widzem na czele.

Martin McDonagh, zarówno reżyser jak i scenarzysta, stworzył film wybitny i dopracowany pod każdym względem. Nie znajdziecie w Trzech billboardach zbędnej sceny, żadnego niepotrzebnego ujęcia, bezsensownego dialogu. Nie ma tutaj snujących się bez celu postaci, a jeśli prawdą jest, że McDonagh niektóre z nich napisał pod konkretnych aktorów, to… oby więcej takiego podejścia w Hollywood! Każda z nich jest wyrazista, trudna do zdefiniowania, a przez to ich cierpienia stają się autentyczne. Wszystkie dialogi są błyskotliwe, ostre jak brzytwa i bezlitosne, a jeśli kiedyś uwierzyliście, że filmy poruszające ciężką tematykę nie mogą być zabawne, to zmuszeni będziecie do zrewidowania tego poglądu. Twórca doskonale zdaje sobie sprawę czego oczekujemy, mimo to bez żadnych oporów igra z nami, łamie schematy.

Nie można przejechać obojętnie koło tych Trzech billboardów za Ebbing, Missouri. I to nie tylko dlatego, że zebrały kilka nominacji do Oscarów, w tym dla najlepszego filmu, najlepszego scenariusza oryginalnego, najlepszej aktorki pierwszoplanowej i aż dwie dla najlepszych aktorów drugoplanowych. Billboardy poruszają te tematy, z którymi hollywoodzkie produkcje naprawdę rzadko kiedy potrafią sobie poradzić.

To już jest koniec, nie będzie już nic! Nowe oblicze Greya – 1,5/10
Pewnie powiecie, że sesja nie ma serca skoro zmusza do wybrania się na film tego pokroju. W tym stwierdzeniu jest jedynie cień prawdy – to nie chęć ucieczki przed podręcznikami sprawiła, że zawitałam na seansie Nowego oblicza Greya, a przynajmniej nie wyłącznie. Nie, nie jestem fanką całej serii, fascynuje mnie jednak jej niezaprzeczalny fenomen, którego za żadne skarby nie jestem w stanie zrozumieć. Nie mieści mi się w głowie, jak to się stało, że ktoś zadecydował tak kiepskie książki przenieść na kinowe ekrany w postaci wybitnie słabych filmów! Cała seria opiera się na wyobrażeniu, że każda kobieta szuka księcia z bajki, z jednej strony szarmanckiego i przystojnego, z drugiej mającego pewne problemy, z którymi wspólnie sobie poradzą. Czy o to chodzi? Nie mam bladego pojęcia.

Faktem jest natomiast, że Nowe oblicze Greya, zaczynając się ślubem głównych bohaterów, kończy całą serię (o ile nikt nie wpadnie na pomysł nakręcenia tej samej historii z perspektywy innej postaci). Całe szczęście – zapewne powiecie, a ja się całkowicie z tym stwierdzeniem zgodzę. Co więcej, zrobię to zapewne nie tylko ja. Pierwszym, co rzucało się w oczy w trakcie seansu, jest to, że również aktorzy wydają się mieć tej farsy po dziurki w nosie. Brakowało między nimi chemii oraz napięcia, którego można byłoby oczekiwać po filmie, w którym od nadmiaru erotyki powinno aż iskrzyć. Ziewałam, co rusz dyskretnie zerkając na zegarek i odliczając minuty dzielące mnie od napisów końcowych.

Nowego oblicza Greya nie ratowała nawet intryga, która zarysowana została w fabule produkcji, nie sposób było przejąć się problemami nowożeńców, skoro wynikały one z ich głupoty i tego, że przy pierwszej nadarzającej się okazji nie zadzwonili po policję. Jeden telefon rozwiązałby ich problemy skuteczniej niż prywatne śledztwo i nie doprowadziłoby do tych wszystkich pościgów, włamań oraz porwań, które przewijały się na ekranie, męcząc widza. Zawodzi nawet scenografia – niby wciąż widać przepych, jednak albo już wszystkie meble widzieliśmy, albo są za krótko pokazane, byśmy mogli czerpać inspiracje i podobnie urządzić nasze mieszkanie. Jedyne, co w filmie okazuje się całkiem znośne to ścieżka dźwiękowa. Omijajcie ten film – nie warto.

WAKANDA FOREVER! Czarna Pantera – 8/10
Osiemnasta produkcja od Marvel Cinematic Universe to niesamowita gratka dla wszystkich fanów superbohaterskich filmów. Czarna Pantera zasługuje na uwagę chociażby dlatego, że jest to pierwszy tytuł wytwórni, nad którego realizacją pracowała ekipa składająca się w większości z czarnoskórych artystów – aktorzy, reżyser, dźwiękowcy. To również ostatni film przed nadchodzącą w kwietniu premierą Avengers: Wojna bez granic, gromadzącym na wielkim ekranie niemal wszystkich z poznanych wcześniej bohaterów, którzy będą musieli stawić czoła najgroźniejszemu z dotychczasowych przeciwników – Thanosowi. Był to zatem ostatni moment, by przybliżyć widzom  kolejnego z kluczowych dla całego uniwersum superbohaterów.

Noszącego kostium Czarnej Pantery, T’Challę, poznajemy już w produkcji Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów, gdzie w zamach na ONZ ginie jego ojciec, a młody następca tronu Wakandy, gnany żądzą zemsty, zostaje wmieszany w wewnętrzny konflikt drużyny Avengers. Akcja Czarnej Pantery osadzona jest niedługo po tych wydarzeniach – młody wojownik wraca do rodzinnego kraju, by zająć należne mu miejsce na tronie. Oczywiście o ile przeżyje rytuał koronacyjny, będący dopiero początkiem jego drogi przez mękę, w końcu bycie władcą i obrońcą swojego kraju nie jest wcale takie proste. Nie ułatwia też fakt, że gromadzące się przez lata brudy zaczęły wyłazić spod dywanu, pod który je zamieciono, a w szafie wakandyjskiej rodziny królewskiej znalazł się schowany tam trup (i to nie do końca metaforyczny).

Czarnej Panterze dowiecie się wielu rzeczy o Wakandzie (tajemniczym państewku w Afryce, o tyle fascynującym, że łączy w sobie umiłowanie do tradycji z rozwojem technologicznym), o roli odzianego w czarny kostium obrońcy kraju i o trudnościach wynikających z bycia królem. Cała historia ubarwiona zostaje scenami pościgów oraz widowiskowych walk, okraszona pewną dawką poczucia humoru i wyposażona w naprawdę świetną ścieżkę dźwiękową, na dodatek przeciwnik naszego bohatera wydaje się wiarygodny i ludzki. Momentami problemem są efekty specjalne, które w produkowanych masowo filmach Marvela potrafią jednak nie spełniać oczekiwań i wyglądać sztucznie. Produkcję polecam wszystkim fanom trykociarzy, czekającym na kwietniową premierę kolejnego filmu MCU.

Miłość jest bezwarunkowa. Cudowny chłopak – 7/10
Chociaż produkcja ta miała swoją premierę w styczniu, to udało mi się znaleźć na nią czas dopiero wraz z początkiem lutego, dlatego też znajduje się w aktualnym rozliczeniu filmowym. Pewnie okaże się teraz, że mam miękkie serce, we wstępie ostrzegę więc o konieczności wzięcia na seans paczki chusteczek, tak się bowiem składa, że na tym filmie oczy potrafią się spocić. Nic dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że cała fabuła produkcji skupia się na historii chłopca o strasznie zdeformowanej twarzy. Auggie Pullman nie był najpiękniejszym dzieckiem świata, a to jedynie oględne określenie stanu faktycznego, żeby wyglądać w miarę normalnie przeszedł kolejne operacje plastyczne. To jednak nic w porównaniu do tego, co zgotowali mu rówieśnicy, gdy w końcu poszedł do szkoły.

Nie jest łatwo się wyróżniać, wie o tym każdy, kto z jakiegoś powodu nie klasyfikuje się do szufladki z napisem „normalność”. Powody takiego stanu rzeczy mogą być przeróżne, efekty są jednak zwykle takie same. Cudowny chłopak stara się rozliczyć z problemem braku akceptacji, oceniania po pozorach, jednocześnie delikatnie akcentując temat wyrzeczeń, czekających na rodzinę chorego dziecka. Nie jest to jednak produkcja moralizatorska, przemawiająca do widza z pozycji mentora lub kaznodziei, nie stara się też za wszelką cenę zszokować lub wpędzić nas w poczucie winy. Wręcz przeciwnie, to bardzo ciepły film, którego twórcy doskonale zdają sobie sprawę z tego, kiedy należy przekuć balonik narastającego napięcia, by nie przeciążyć widza nadmiarem emocji.

Podejrzewam jednak, że Cudowny chłopak nie okazałby się tak dobrą i poruszającą produkcją, gdyby nie fenomenalna gra aktorska. Julia Roberts, w roli matki chłopca, z jednej strony emanuje ciepłem, z drugiej nie jest jednak idealną rodzicielką; Owen Wilson wciela się w świetnego ojca, może nieco odsuniętego w cień, ale wspierającego całą swoją rodzinę; jest jeszcze Izabela Vidovic, czyli nastoletnia siostra głównego bohatera, która musiała dorosnąć zbyt szybko, chcąc uniknąć bycia kłopotem dla zajętych chorym synem rodziców. No i wisienka na torcie: znany z filmu Pokój, Jacob Tremblay w tytułowej roli, dziecięca gwiazda Hollywood, świetnie spisujący się w swoim najnowszym filmie. Pewnym fenomenem jest to, że dziecięca obsada nie zawodzi – młodzi aktorzy są doskonale świadomi, co i dlaczego mają zagrać oraz jakie to niesie ze sobą przesłanie. Cieszę się, że wciąż jest w kinie miejsce na produkcje, w których nie liczą się efekty specjalne a fabuła i opowiedziana historia. Może momentami zbyt słodka, jednak… pokrzepiająca.

Luty obfitował w premiery arcyciekawych filmów, sesja jednak skutecznie sprowadza na ziemię każdego studiującego miłośnika kina. Pozostaje liczyć na to, że marzec okaże się o wiele bardziej przyjazny, dzięki czemu uda mi się nadrobić zaległości i podzielić się z Wami wrażeniami w filmowym podsumowaniu kolejnego miesiąca.

 

Tekst: Martyna Halbiniak

Post dodany: 8 marca 2018

Tagi dla tego posta:

#Martyna Halbiniak   filmoteka   filmy   kino   rezcenzja  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno