facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Diety rosnące w siłę: wegetarianizm, weganizm, witarianizm…

Ostatnimi czasy robi się coraz głośniej o osobach niejedzących mięsa. Zdania na ten temat są podzielone. Jedni uważają, że jest to wymysł XXI wieku i nie należy odchodzić od tradycji, drudzy wręcz przeciwnie – twierdzą, że to ciekawa opcja i sami zaczynają interesować się dietą roślinną. A co na ten temat powiedzieliby sami „wege ludzie”?

Powodów do przejścia na diety roślinne jest wiele. Nie można mówić stricte o jednej rzeczy. Na pewno główne pobudki to zdrowsze żywienie oraz moralność. Odnośnie do pierwszej trzeba powiedzieć o tym, że organizm, któremu dostarcza się produktów zwierzęcych, pracuje na zwolnionych obrotach, choć u niektórych osób nie jest to widzialne gołym okiem – do myślenia daje nam nagły wzrost na rynku produktów bez laktozy, która często jest nieprzyswajalna. Człowiek po spożyciu takich wyrobów dłużej czuje się syty, ale nie jest to korzystne, jeśli mówimy o funkcjonowaniu naszego organizmu. Fakt, produkty te są smaczne, dlatego też jemy je bez zastanowienia, ponieważ od lat człowiek kierował się głównie smakiem.

Odnośnie do moralności – nie trzeba zbyt wiele mówić. Większość z nas wie, co dzieje się w hodowlach przemysłowych. Osoby będące na diecie roślinnej nie klasyfikują zwierząt na domowe oraz hodowlane. Bo jakże można to robić, mając na uwadze spożywanie w Azji psów i kotów, które są naszymi pupilami i uważamy to za barbarzyństwo, aby je jeść?

Postrzeganie tradycjonalistów
Najczęściej spotykam się z opinią ludzi lubujących się w kuchni tradycyjnej, którzy twierdzą, że dieta roślinna to chora dbałość o każde żyjątko na ziemi. Mówią także, szydząc z tak zwanych roślinożerców, że nie powinni oni nic jeść, ponieważ marchew też ma uczucia. Faktem jednak jest to, że wszelka roślinność nie odczuwa bólu z powodu braku receptorów bólowych i nie przejmie się nawet swoim unicestwieniem, o czym można przeczytać w wywiadzie (całość na www.vice.com, Czy rośliny czują ból?) z biologiem Danielem Chamovitzem (Uniwersytet Telawiwski w Izraelu):

Więc, jeśli dobrze rozumiem, rośliny naprawdę czują? Nie w przenośni, tylko naprawdę. Ale nie czują bólu?
Rośliny nie mają receptorów bólowych. Mają mechanoreceptory, dzięki którym wiedzą, kiedy ktoś ich dotyka albo je przemieszcza. To specyficzna komórka nerwowa.

Żeby mieć całkowitą jasność – czy roślina wie, kiedy jest niszczona?
Z pewnością możesz zabić roślinę, ale ona się tym nie przejmie.

Nieświadomość takich faktów skłania więc do wydawania błędnych osądów, a kolejnym z nich jest chociażby to, że człowiek od zarania dziejów był przystosowany do jedzenia mięsa. Fakt, w epoce kamienia łupanego jadło się mięso, ale to dlatego, że gleby nie porastała różnorodna roślinność, a wybór produktów był prawie równy zeru. Jak czytamy w Zmierzchu świadomości łowcy Marii Grodeckiej, organizm człowieka jest skonstruowany tak jak u istot roślinożernych. Przykładowo do porównania układ trawienny roślinożercy i mięsożercy: nasze długie jelita są przystosowane do trawienia pokarmów roślinnych, które później niż mięso ulegają procesowi rozkładu. Możliwe jest wtedy powolne wchłanianie cukrów i innych substancji odżywczych. Natomiast układ pokarmowy mięsożerców jest tylko trzy razy dłuższy od ich tułowia (u człowieka aż dwanaście razy), co pozwala im bardzo szybko strawić mięso, aby nie zaczęło gnić w ich ciele.

Wege naziści”
Wśród roślinożerców zdarzają się osoby, które najczęściej zniechęcają do siebie i diety roślinnej. Po spotkaniu z tak zwanym „wege nazistą” człowiek uzna go za świra, a roślinożerność za chorobę bądź modę dzisiejszych czasów. Dlatego warto mieć świadomość, że nie wszyscy „wege ludzie” nakazują mięsożercom zaprzestania jedzenia mięsa / produktów odzwierzęcych pod groźbą oplucia jadem i wygłoszenia litanii moralnej. Każdy człowiek kierujący się w życiu swoimi zasadami i wyższym dobrem dla siebie i innych istot żywych, będący w pełni władz umysłowych, nie będzie inwazyjnie nakłaniał do przejścia na swoją „stronę mocy”. Jedynie może przedstawić swoje poglądy.

Moda czy cele wyższe?
Nierzadko słyszy się opinie na temat diet roślinnych, że są po prostu „modne” i za jakiś czas przeminą, jak już się znudzą albo kiedy ludzie zatęsknią za mięsem. Nie jest to dziwne, ponieważ wegetarianizm/weganizm rozwinął się z wysoką prędkością w dość krótkim czasie. Witarianizm, czyli spożywanie wyłącznie produktów surowych w celu dostarczania maksymalnej ilości energii organizmowi, nie jest tak powszechny. To tempo rozwoju wegetarianizmu/weganizmu można jasno i szybko wytłumaczyć. Niegdysiejsze hodowle zwierząt na ubój wyglądały zupełnie inaczej. Były one nastawione na jakość, a nie ilość, ale co najważniejsze, nie torturowano masowo zwierząt różnego typu przyrządami do efektywnego znęcania się. Mięso to nie było też szpikowane na umór antybiotykami lub innymi chemikaliami. Rewolucja przemysłowa nauczyła ludzi jeść mięso w ogromnych ilościach, co jakiś czas temu było nie do pomyślenia. Dopiero nasze pokolenie zaczyna dostrzegać te paradoksy, ponieważ nasi dziadkowie i rodzice nie mieli takiej możliwości. W PRL-u nie było kokosów na półkach sklepowych i dlatego, kiedy pojawiała się szynka, ludzie nie zastanawiali się nad jej pochodzeniem, co nie jest ani trochę dziwne. Dodatkowo teraźniejsze niskie ceny mięsa proponowane przez dyskonty zachęcają do konsumpcji, ale wiadomo, co się za tym kryje – nie ma nic za darmo. Podsumowując, zostawiam Was z pytaniem: czy ktoś kierujący się tylko modą „katowałby się” latami, nie jedząc smacznego mięsa i sera?

 

Autorka tekstu: Anna Kubica

Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (maj/czerwiec 2017). 

Post dodany: 21 sierpnia 2017

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno