facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Boże Ciało – Oskary po polsku?

Trzynastego stycznia polskie media obiegła informacja, że film Boże ciało Jana Komasy, został nominowany przez Akademię Filmową w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Czy ma szansę na wygraną?

Film został ciepło przyjęty przez polską publiczność – zajmuje dziewiąte miejsce w rankingu dziesięciu najpopularniejszych hitów kinowych 2019 r. w Polsce, zaś biorąc pod uwagę wyłącznie rodzime produkcje – czwarte. Wyprzedzają go: Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3, Polityka i Planeta singli 3. Ale biorąc pod uwagę pierwsze pięć miejsc, to jedyny film z nurtu kina niezależnego. Co ciekawe, w porównaniu z Zimną wojną Pawła Pawlikowskiego (polski kandydat do Oscara w 2019 r.), box office rozbiło Boże ciało. A przecież porusza temat zdecydowanie mniej popularny niż miłość, którą na warsztat wziął Pawlikowski.

Boże Ciało to bowiem historia o chłopaku z poprawczaka, który odnalazł powołanie w kapłaństwie. Tyle, że z wyrokiem nikt go do seminarium nie wpuści. Postanawia zatem – trochę przypadkiem, trochę nie – wcielić się w rolę księdza. Okazja nadchodzi podczas przepustki, którą Daniel ma spędzić, pracując w zakładzie stolarskim. Skończy się ona dla niego przemianą w księdza Tomasza, pełniącego posługę na wiejskiej parafii. Tam uwikłany zostanie w lokalne konflikty, które swój początek mają w tragicznym wypadku z udziałem grupy nastolatków.

Moja pierwsza myśl po wyjściu z kina: „Matko, ależ ten film jest polski”. Mając na myśli polski, chodzi mi zarówno o idealne odtworzenie rodzimej rzeczywistości (trochę szaroburej, a trochę pstrej), jak i samą specyfikę naszego kina niezależnego. Jest ono, przynajmniej dla mnie, kinem ciężkim, poruszającym ważne kwestie społeczne, a w końcu kinem smutnym, ale nie beznadziejnym. No i nie zapominajmy o niejednoznacznym zakończeniu.

Jednocześnie wyobrażam sobie, że historia, którą opowiedział Komasa, mogła się przydarzyć nastoletniemu Husajnowi z Afganistanu czy wyznawcy Kriszny z indyjskich slumsów. Jej siła bowiem nie tkwi w polskości, rozumianej jako zbiór cech charakterystycznych dla ludzi żyjących w ramach pewnego układu współrzędnych, a w głoszeniu wartości uniwersalnych, niezależnych od kręgu kulturowego. Potwierdzają to słowa producentki filmu Anety Hickinbotham, która stwierdziła, że: „(…) historia w Bożym Ciele jest opowiedziana w ten sposób, że mogłaby się wydarzyć wszędzie. I w Polsce, i we Włoszech, i we Francji, i w Stanach Zjednoczonych”.

Czy jednak uniwersalność opowiadanej historii wystarczy, aby zapewnić zwycięstwo? W kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny Boże Ciało ma mocnych kontrkandydatów: Krainę miodu (Północna Macedonia), Nędzników (Francja), Ból i blask (Hiszpania) i oscarowego faworyta – Parasite (Korea Południowa), który zdobył już Złotą Palmę i Złoty Glob. Przy czym podnosi się, że ten ostatni nominowany został jeszcze w pięciu kategoriach: najlepszy film, najlepszy reżyser, najlepszy scenariusz oryginalny, najlepszy montaż oraz najlepsza scenografia, co oznaczać może zwolnienie miejsca w kategorii, do której nominowana jest polska produkcja. Podobnie z Krainą miodu, która ma szansę na wygraną w kategorii najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny. Poza tym jury Akademii Filmowej swoimi wyborami niejednokrotnie zaskoczyło publiczność. Producentka Bożego ciała, po otrzymaniu informacji o nominacji do Oscara, powiedziała: „Wiedzieliśmy, że mamy mocny film, ale była też mocna konkurencja. Nie ukrywam, że jesteśmy w totalnej euforii i rozanieleniu”. Podobnie wypowiadają się krytycy filmowi. Michał Oleszczyk stwierdził, że Boże Ciało staje w szranki z naprawdę mocnymi konkurentami i światową czołówką, co stanowi wielki sukces polskiego kina. Są oni także zgodni co do tego, że nawet jeśli film nie zdobędzie Oscara, to sama nominacja jest sposobnością do ukazania młodego kina ojczystego szerokiej publiczności. „Nominacja do Oscara dla Bożego Ciała to szansa dla polskiego kina, żeby zaprezentować światu młode pokolenie twórców” – stwierdził w rozmowie z Polska Agencją Prasową Tomasz Raczek.

W tym kontekście należy poruszyć jeszcze jedną kwestię – dostępność filmu, która może przekładać się na wygraną. Prawa do dystrybucji filmu Jana Komasy zostały sprzedane czterdziestu pięciu krajom zarówno Europy, Azji, jak i obu Ameryk, a także Australii czy Nowej Zelandii. Film trafi na ekrany takich egzotycznych państw, jak: Kolumbia, Ekwador, Meksyk, Korea Południowa, Singapur. A obecnie w Polsce nie da się go leganie obejrzeć. Problem ten nie występuje w przypadku produkcji, powstałych przy współpracy z serwisem Netflix, przykładowo Irlandczyka, Historii małżeńskiej czy Dwóch papieży. Nietrudno zauważyć, że tegoroczne Oscary zostały zdominowane przez dzieła, za których powstanie i dystrybucję odpowiedzialna jest ta platforma. Dzięki temu dostępne są szerokiej publiczności – szczególnie w Polsce, gdzie Netflix jest najczęściej wybieranym serwisem VOD. Wystarczy wybrać odpowiedni tytuł – abonament przecież już i tak jest opłacony. W mgnieniu oka można zapoznać się z filmami, które wyróżniła Akademia Filmowa. A dostępnych na Netflixie jest ich aż osiem (Irlandczyk, Historia małżeńska, Dwóch papieży – fabularne, Klaus, Zgubiłam swoje ciało – animacja, Amerykańska fabryka, Krawędź demokracji, Pokonani przez życie – dokumentalne).
Koniec końców pozostaje nam mieć nadzieję, że w przyszłości taka opcja będzie dotyczyła rodzimych produkcji i trzymać kciuki za Boże Ciało. Być może dziewiątego lutego Oscar zmieni się ze złotego w biało-czerwony.


Tekst: Alicja Przybyło

Źródło:
Badanie firmy PMR przeprowadzone w pierwszym kwartale 2019 r. na grupie ok. 1160 Polaków metodą CATI oraz CAWI.

Post dodany: 17 stycznia 2020

Tagi dla tego posta:

Akademia Filmowa   Alicja Przybyło   Boże Ciało   Jan Komasa   kino   Oscary 2019  

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno