facebook

Wpisz wyszukiwaną frazę i zatwierdź, używając "ENTER"

Bardziej obcy niż obcy


Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spektakl dał mi w mordę z takim impetem. Wybaczcie wulgaryzm, ale inaczej opisać tego nie sposób. Zarówno ja, jak i moje towarzyszki wyszłyśmy z budynku teatru zszokowane, zakłopotane, momentami nawet zniesmaczone. Długo nie byłyśmy w stanie dobrać odpowiednich słów po tym, co zobaczyłyśmy, a gdy w końcu je znalazłyśmy, nie mogłyśmy przerwać wartkiej debaty. Chodzi o spektakl trupy Teatr 21 Klauni, czyli o rodzinie, który obejrzałyśmy dzięki uprzejmości Teatru Śląskiego w Katowicach.

Bardzo zaintrygował mnie opis widowiska, gdzie mowa była o udziale osób niepełnosprawnych umysłowo – cierpiących na zespół Downa i autyzm. Pomyślałam, że to piękny pomysł zaangażować ludzi na co dzień wykluczonych z normalnego życia do teatralnej sztuki i znakomita szansa do kontaktu osób zdrowych z chorymi. Po obejrzeniu spektaklu nadal uważam, że to naprawdę super inicjatywa.

Akcja przedstawienia skupia się na projekcie programu pomocowego, który ma na celu wspierać osoby chore w usamodzielnianiu się i ułatwiać im rozpoczęcie w miarę niezależnego życia. W tym celu grupce uczestników zorganizowano mieszkanie treningowe, gdzie pod okiem trenera uczą się one wykonywania codziennych czynności. Początkowo cały koncept wydawał się dość prosty i lekki, jednak zaczęło się to zmieniać w kolejnych minutach spektaklu. Sam scenariusz nie należy do skomplikowanych, jednak forma, w jaką został opatrzony, może okazać się dość kłopotliwa dla odbiorców. Muszę przyznać, że nie byłam gotowa na takie doznania. Być może wynika to z faktu, że nie mam na co dzień kontaktu z osobami dotkniętymi takimi schorzeniami, toteż tak zintensyfikowane starcie twarzą w twarz trochę mnie przerosło.

Myślałeś kiedyś, że osoby z zespołem Downa mogą chcieć uprawiać seks? Ja też nie. Choć w sumie dlaczego mieliby nie chcieć? Klauni… porusza bardzo szerokie spektrum zachowań ludzkich, które dla osób zdrowych są całkowicie normalne, a niekoniecznie oczywiste w kontekście zespołu Downa czy autyzmu. To głos społeczności, która chciałaby się usamodzielnić i przestać być postrzegana jako „ci dziwni”, „ci chorzy”. Mają świadomość swoich przypadłości, ale mimo ich chcieliby choć w miarę normalnie funkcjonować i czerpać z dobrodziejstw życia.

Tutaj pojawia się cała masa pytań. Na ile możliwa jest samodzielność osób dotkniętych upośledzeniem umysłowym? Czy można w ogóle wszystkich chorych objąć jedną ustawą, projektem czy jakimkolwiek aktem, czy też każda z tych osób ma różne zdolności percepcji? Na ile można pozwolić osobom chorym decydować o sobie? Jak człowiek z zespołem Downa odbiera rzeczywistość? Czy ma takie same pragnienia i potrzeby jak zdrowy? No i w końcu: gdzie jest granica wolności? Czy można ją ograniczać i na ile? Czy obrazek, który widzieliśmy w końcowej scenie sztuki, w ogóle jest możliwy i czy na pewno słuszny?

Spektakl jest wspaniałą sposobnością do poznania ludzi na co dzień izolowanych od społeczeństwa. Myślę także, że to wielka frajda i swoista forma terapii dla osób występujących. Największym szokiem dla mnie była drobna figura reżyserki i opiekunki, która zorganizowała wydarzenie i włożyła ogromną pracę w uzyskanie efektu końcowego. Chapeau bas!

Przez cały czas trwania sztuki czułam się bardzo nieswojo. Ogarniał mnie wstyd, bo nie wiedziałam, jak się zachować. Zobaczyłam, jak bardzo wyobcowani z normalnego świata są ludzie chorzy i uderzyło mnie, jak mocno jesteśmy sobie obcy. To przerażające. Przez cały spektakl myślałam: „Czy nie lepiej byłoby, żeby wystawili jakąś Calineczkę, zamiast silić się na skomplikowany, miejscami „alternatywny” scenariusz?”. Byłoby to zrozumiałe dla odbiorcy, podopieczni fundacji mieliby satysfakcję z tego, że występują. Win-win. Ale z perspektywy czasu wiem, że nie dałoby to tak wymiernych efektów, nie zwróciłoby mojej uwagi na problemy, z jakimi zmagają się chorzy. Wiem też, że nie mam prawa oceniać i mówić im, jaką sztukę mają tworzyć, by dla mnie było to komfortowe. Myślę, że przez tę godzinę poczułam się tak, jak oni czują się na co dzień w obcym dla nich świecie zdrowych ludzi. Uważam, że Klauni, czyli o rodzinie to pozycja obowiązkowa dla każdego, bez wyjątku.

 

 

Tekst: Rita Miernik

Post dodany: 15 października 2018

Używając tej strony, zgadzasz się na zapisywanie ciasteczek na Twoim komputerze. Używamy ich, aby spersonalizować nasze usługi i poprawić Twoje doświadczenia.

Rozumiem, zamknij to okno